Poniekąd jedno z moich ostatnich rozczarowań, chociaż może to za dużo powiedziane. Bądź co bądź nie byłem i raczej nie będę tym zakupem usatysfakcjonowany tak jak tego oczekiwałem. Rzeczony mini albumik, bo tego książką nazwać nie można, to zbiór zdjęć Megadeth wykonanych przez Billa Hale'a w trakcie wczesnych lat działalności zespołu (plus zdjęcia Friedmana gdy dołączył do grupy). Wszystko zebrane na 128 stronach formatu A5. Czemu nie książka? Bo stron do czytania jest łącznie siedem, wystarczyło parę minut i ogarnięte, także tylko format świadczy o książkowości tej pozycji. Bynajmniej nie jest to skrócona biografia, a krótkie wypowiedzi/ retrospekcje autora, Dave'a Mustain'a, David'a Ellefson'a oraz niejakiego Tom'a Trakas'a. Także szału nie ma, za to ogromny niedosyt. Zdjęcia same w sobie są oczywiście świetne, wysokiej jakości i widać, że wykonane przez profesjonalistę z pasją. Jednak niespecjalnie ratuje to sytuację. Album rozplanowany jest w taki sposób, że w 90% mamy po jednym zdjęciu na stronę co jest marnotrawstwem miejsca i chęcią uzyskania obszerniejszego efektu (zupełnie jak przy pisaniu prac na studiach). Początki "rozdziałów" to w każdym przypadku pusta strona z niewielkim nagłówkiem, kolejny zabieg, aby dać więcej stron. No jednym słowem kiepsko proszę Państwa.
Dlaczego zatem zdobyłem się na zakup? Pierwszy i najważniejszy powód to fakt, że ostatnimi czasy wreszcie przekonałem się do Megadeth i ku mojemu zaskoczeniu szturmem weszli do mojej metalowej czołówki. Obecnie jest to, poza wspomnieniami lidera, jedyna książkowa pozycja dotycząca tego zespołu, także to też jest jakiś powód. Po drugie to właśnie genialne fotografie. Bez większych sukcesów poszukiwałem w internecie jakiś przecieków wnętrza tego tytułu aby utwierdzić się w chęci zakupu lub sobie darować. Niestety, odnalazłem tylko strony z fotkami i żyłem w przeświadczeniu, że to tzw. tablice ze zdjęciami a reszta to tekst. Jest jeszcze opcja, że było coś w temacie, a ja to zwyczajnie przegapiłem. Nie wiem. Niby padało stwierdzenie "photo book", ale wciąż łudziłem się że przynajmniej kilkanaście stron tekstu będzie. W każdym bądź razie gdy wczoraj rozpakowałem paczkę przeżyłem drobny zawodzik. Gdybym z obecną wiedzą miał dokonać wyboru to za tą cenę (nie będę przytaczał bo trochę wstyd) bym się nie zdecydował. Oczywiście dla zwolenników Megadeth jest to jakaś gratka i skoro już mam to pozbywać się nie będę, od czasu do czasu będzie można się pogapić na te fotki, ale jeżeli ktoś nie jest uber fanem to odradzam, trochę strata kasy (może gdyby było znacznie tańsze to i byłoby warto).
P.S. Album jest w języku angielskim i niestety jest u nas niedostępny, chyba że na specjalne zamówienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz