Od muzyki Grave Digger miałem stosunkowo długą przerwę, a obecnie z ogromną chęcią do niej powracam co jest znakomitym pretekstem do recki jakieś ich płyty. Wybór padł na "Liberty or Death". Jest to jeden z moich ulubionych krążków tych niemieckich heavy metalowców, a jednocześnie jeden z tych o dziwo słabiej ocenianych przez gro fanów.
"Liberty or Death" to, jak z resztą gro albumów Grave Digger, koncept album w tym przypadku oscylujący wokół tematu walki o wolność i niepodległość. Cechą charakterystyczną tej płytki jest przeplatanie się ze sobą utworów klimatycznych, posępnych, może odrobinę nastrojowych z typowymi dla tej grupy mocarnymi, heavy metalowymi walcami. Przykładem tych pierwszych może być otwierający album utwór tytułowy, który wprowadza nas w klimat płyty nastrojowym i nieco mrocznym, organowym intrem, następnie "Highland Glory", który nawiązuje do tematyki przedstawionej na płycie "Tunes of War", czyli wojnie Szkocji o niepodległość, hymnowy "Silent Revolution", czy też zamykający album "Massada" opowiadająca o obrońcach słynnej izraelskiej twierdzy. Co się tyczy typowego Grave Diggerowego mięcha to mamy tutaj takie kanonady jak "Ocean of Blood", "The Terrible One", czy mój faworyt "Shadowland". Brzmieniowo jest tak samo jak na większości płyt tej grupy. Zespół wyrobił sobie swoje charakterystyczne brzmienie, które jest nie do podrobienia, nie da się pomylić z jakimkolwiek innym zespołem. Mocna, wyrazista perkusja oraz tłuste, gęste gitary to cecha niemal każdej płyty Grave Digger. Do tego dochodzi znakomity, lekko chrypliwy wokal Chrisa Boltendahla.
Nie mam pojęcia dlaczego album zebrał niezbyt pochlebne opinie. Może dlatego, że oczekiwano większej liczby szybkich, przebojowych, ciężkich utworów, których jest tu niewiele. Na tej płycie położono większy nacisk na atmosferę, klimat niż na to żeby powstał typowy heavy metalowy album ku uciesze większości odbiorców. Kiepsko oceniono także komputerowo wykonaną okładkę. Osobiście jestem mocnym przeciwnikiem takowych, ale ta akurat wyjątkowo ma coś w sobie. Niby plastik, prostota, może i odrobina kiczu, ale mimo wszystko coś w tym jest. Wyjątkowo mnie nie odpycha, a w momencie kiedy album się ukazał sprawiła że się tą płytą zainteresowałem, jak i samym Grave Digger.
Reasumując, jest to solidna i warta uwagi płyta. Generalnie, może nie jest to najlepszy album na zaczęcie przygody z muzyką tego zespołu, ale na pewno warto się z czasem z nim zapoznać. W mojej pierwszej trójce Grave Digger się mieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz