niedziela, 27 marca 2022

Persecutory - Summoning the Lawless Legions (Godz Ov War Productions 2022)

Persecutory nie słuchałem już dawno. Od czasu ich pełnej płyty i jej recenzji, którą pisałem minęło już pięć długich lat. A tu raptem w tym roku pojawia się następca "Towards the Ultimate Extinction" w postaci "Summoning the Lawless Legions" i... Płyta dosłownie powala! Już od pierwszych dźwięków mam wrażenie, że zespół się zmienił, okrzepł, wypracował swój własny styl, a i kompozycyjnie, brzmieniowo jest o wiele lepiej i ciekawiej. Zespół brzmi tutaj czysto i potężnie z każdą chwilą budując mroczną i mistyczną aurę swojego albumu. Utwory są przestrzenne, wokale dodaną mają odrobinę pogłosu, co daje wrażenie jakby muzyka uderzała ze swojego źródła w jakąś bezkresną, ciemną pustkę. Muzycznie zespół oscyluje wokół takich grup jak Angelcorpse, Watain, a i ma w sobie również coś z Sarinvomit, którego dwaj muzycy (konkretnie wokalista i basista) udzielają się właśnie w Persecutory. Na uwagę zasługują znakomite partie solowe gitar. Nie tak znowu zawsze słyszy się tak udane i pełne harmonii i melodii solówki w tego typu graniu, do tego pasujące do klimatu utworów, balansujące agresję albumu i dodatkowo budujące niepokojącą aurę płyty. No i wokal, jeden z najlepszych, jakie ostatnio słyszałem. Pełen jadu, złowieszczości, z barwą jakby z założenia przeznaczoną do tej muzyki. Sztos! "Summoning the Lawless Darkness" oceniam bardzo wysoko i jestem płytą mega pozytywnie zaskoczony. O taki black/death metal walczyłem!



English translation:

I haven't listened to Persecutory for a long time. It's been five long years since their debut full-length album and its review that I wrote. And here suddenly this year the successor of "Towards the Ultimate Extinction" appears in the form of "Summoning the Lawless Legions" and ... The album literally kicks ass! From the very first sounds, I have the impression that the band has changed, solidified, developed its own style, and the compositions and sound are much better and more interesting. The band sounds clean and powerful here, building the dark and mystical aura of their album with every moment. The songs are spacious, the vocals have a bit of reverb added to them, which gives the impression that the music is drifting from its source into some endless, dark void. Musically, the band oscillates around such stuff as Angelcorpse, Watain, and also has something in common with Sarinvomit, which two musicians (specifically the vocalist and bassist) play in Persecutory as well. The excellent guitar solo parts deserve attention. This is not often to hear so successful solos, full of harmony and melody in this type of playing that match the atmosphere of the album, balancing the aggression and additionally building the disturbing aura of the album. And the vocals, one of the best I've heard recently. Full of venom, ominousness, as if intended for this music. Perfect! I rate "Summoning the Lawless Darkness" very highly and I am positively surprised by the album. I fought for such black/death metal!




wtorek, 22 marca 2022

Amaltheia - Amaltheia (Godz Ov War Productions 2022)

Amaltheia to nowy grecko-angielski zespół parający się bardzo osobliwą formą black metalu, a właściwie death black metalu, powiedziałbym, że techniczną, nieco połamaną, pozostającą wciąż w stosunkowo oldschoolowym brzmieniu. Materiał zaczyna się jak Burzum na sterydach, żeby zaraz przejść w mnogość różnych odniesień i kompozycyjnych połamańców. Są tu i bardziej chwytliwe momenty, bardziej tradycyjne w strukturach, ale również nieschematyczne rozwiązania, których w tego typu graniu nie spotyka się codziennie. Miejscami tworzy to pewien muzyczny chaos. Nawet jest w tym jakaś metoda. W sumie od razu pomyślałem o takim Aevangelist lub Deathspell Omega na przykład, których muzyka też nie jet taka dosłowna i jednoznaczna, dokładnie tak, jak ma to miejsce z Amaltheia. Szczerze powiem, że mimo swojej kompleksowości i oryginalności płyty słuchało mi się średnio, jakoś ciężko mi było przebrnąć przez nią za każdym razem, gdy ją odpalałem i starałem się w to wszystko zagłębić. Ale jest to kwestia absolutnie subiektywna. W black metalu wolę inne rozwiązania, chyba bardziej oczywiste, tradycyjne. Bardzo podobało mi się u Amaltheia to oldschoolowe brzmienie płyty, wokal, aczkolwiek sama budowa kompozycji już do mojego gustu tak nie przypadła. Jednym słowem, wszystko fajnie, ale nie ta forma, nie te nuty. Jeżeli ktoś lubi black metal, który trochę odjeżdża od tych już okrzepłych na scenie form, to Amaltheia będzie ciekawym wyzwaniem. Płyta będzie dla was totalnie nieprzewidywalna.



English translation:

Amaltheia is a new Greek-English band dealing with a very peculiar form of black metal, or actually death black metal, I would say technical, a bit broken, still in a relatively oldschool sound. The material starts like Burzum on steroids, only to pass into a multitude of different references and compositional breaks. There are also more catchy moments, more traditional in structures, but also non-schematic solutions that are not encountered every day in this type of playing. Sometimes it creates a kind of musical chaos. There is even a method to it. All in all, I immediately thought about such bands like Aevangelist or Deathspell Omega, for example, whose music is not as straightforward and obvious, so the same as Amaltheia. Honestly, despite the complexity and originality of the album, I had average joy  when listening to it, somehow it was hard for me to get through it every time I started it up and tried to dive into it. But this is an absolutely subjective point. In black metal, I prefer other solutions, probably more obvious, traditional solutions. I really liked Amalthei's oldschool sound, vocals, although the structure of the composition itself was not to my liking. In a word, everything is fine, but not this form, not these notes. If someone likes black/death metal, which deviates a bit from these already well-established forms, Amaltheia will be an interesting challenge. The album will be totally unpredictable for you.




piątek, 18 marca 2022

Warfist - Teufels (Godz ov War Productions 2022)

Zielonogórski Warfist rozwija skrzydła z płyty na płytę. Trzy lata temu wydali znakomity "Grunberger", który na tamtą chwilę był ich najlepszym wydawnictwem, pod każdym możliwym względem. Poprzeczkę postawili tą płytą bardzo wysoko. A tu pojawia się w tym roku "Teufels". I co? I pozamiatane! Warfist nagrywa płytę, gdzie zawarli esencję swojego stylu - agresję, chwytliwość i riffy, riffy i jeszcze raz riffy! Bo nimi stoi ta płyta. Każdy nośny, zapadający w pamięć i podbity świetnym brzmieniem. No i teksty po raz kolejny opowiadające konkretne historie, jest jakiś koncept wiodący. Warfist jest obecnie jednym z najlepszych reprezentantów polskiego thrashu podkutego diabłem. Nie są kolejną kopią Destruction itp. jakich teraz jest na pęczki. W pewnym sensie są takim naszym krajowym Desaster. Skąd takie porównanie? Desaster zawsze odróżniali się na niemieckiej scenie, mieli i mają swój własny charakterystyczny styl, swoją własną drogę grając na przekór wszystkim trendom. Za taki zespół uważam również Warfist. Płyta "Teufels" to kolejna pozycja na krajowej scenie, która w swojej niszy będzie się wyróżniać. Oczywiście słychać w tym inspiracje Sodom, Kreator, Dark Angel plus stempel Venom z czasów "Black Metal", ale mimo tego zespół brzmi indywidualnie, ma swój charakter. Ze swojej strony przesyłam zespołowi ukłony i szacun za kolejne znakomite dzieło, a wam polecam je sobie sprawdzić! Takiego thrashu, to mogę słuchać!



English translation:

Warfist frm Zielona Góra (Poland) spreads its wings from album to album. Three years ago they released the brilliant "Grunberger", which at the time was their best release in every way possible. They set the bar very high with it. And here comes "Teufels" this year. And what? And it rules! Warfist records an album where they captured the essence of their style - aggression, catchiness and riffs, riffs and riffs again! Because that's what this album stands for. Each one is carrying, memorable and enhanced with great sound. And the lyrics are once again telling specific stories, there is a guiding concept. Warfist is currently one of the best representatives of Polish devilish (or blackened) thrash. They are not just another copy of Destruction etc. which are dominating the scene. In some ways they are our PolishDesaster. Where does this comparison come from? Desaster have always distinguished themselves on the German scene, they had and have their own charactrisitc style, playing in their own way against all trends. I also consider Warfist to be such a band. The album "Teufels" is another position on the local scene that will stand out in its niche. Of course you can hear the inspirations taken from Sodom, Kreator, Dark Angel plus the Venom stamp from the "Black Metal" era, but the band sounds individual and has its own character. For my part, I send my regards to the band and respect for another excellent work, and I recommend you to check it out! I can listen to such thrash!




wtorek, 15 marca 2022

Yfel 1710 / Martwa Aura - Kali Yuga Boys (Under the Sign of Garazel 2022)

Kilka dni temu trafił do mnie split Yfel 1710 oraz Martwej Aury o osobliwej nazwie "Kali Yuga Boys". Ciekaw byłem, co nowego zaproponują oba zespoły, zwłaszcza Yfel 1710, który 2 lata temu miał znakomite wejście swoim debiutanckim albumem "Willa Wisielców". A Martwa Aura, wiadomo, wymiotła swoim "Morbus Animus". No, ale do rzeczy. Już od pierwszych kanonad wystrzelonych przez oba zespoły widać, że forma jest, a co ważniejsze ten sam wysoki poziom kompozycji, co na ostatnich ich dokonaniach. To nie ulega wątpliwości. Yfel 1710, jak to na nich przystało, zaserwował cztery agresywne numery, pełne energii, wściekłości, który podbijają teksty wykrzyczane po polsku. Natomiast Martwa Aura zabalansowała całość dwoma rozbudowanymi kompozycjami z ogromem klimatu, mroku i po raz kolejny, znakomitymi solowymi partiami gitar, którym dano tzw. swoje pięć minut. Zespół potrafił tymi dwoma numerami zarówno zaczarować atmosferą, odrobiną refleksyjności, aby zaraz przywalić cysterną siarki. Brzmieniowo też u obu grup zastrzeżeń brak. Oba zespoły zabrzmiały mocno, z konkretnym mięchem. Słuchało mi się tego dobrze, aczkolwiek ten split spotka pewnie ten sam los, co inne, które posiadam czy posiadałem. Zawsze jest to kilka pierwszych odsłuchów i potem na ogół do nich nie wracam, od tej reguły rzadko kiedy trafia się wyjątek. Jakoś nie przepadam za tą formą wydawniczą. Wolę pełne albumy i epki, może ze względu na to, że jak odpalam płytę, to mam ochotę na jeden konkretny zespół, od początku do końca. No, ale dość tego wtrącenia. Jeżeli ktoś lubi splity i oba wyżej wymienione zespoły, to wstydem będzie nie polecić, więc tak, jak najbardziej polecam, bo to obiektywnie bardzo dobry materiał.



English translation:

A few days ago I received a split of Yfel 1710 and Martwa Aura under a peculiar title "Kali Yuga Boys". I was curious what new both bands would propose, especially Yfel 1710, which two years ago had a great entrance with their debut album "Willa Wisielców". And Martwa Aura, you know, made their greatest opus "Morbus Animus". Well, to the point. From the very first cannons launched by both bands, it can be seen that they are in very good creative form, and more importantly, the present  the same high level of composition as in their recent achievements. This is beyond doubt. Yfel 1710, as befits them, served four aggressive tracks, full of energy and fury, which is boosted by lyrics shouted out in Polish. On the other hand, Martwa Aura balanced the whole with two extensive compositions with an enormous atmosphere, darkness and, once again, excellent solo guitar parts, which were given the so-called their five minutes. With these two tracks, the band was able to both enchant with the atmosphere, a bit of reflection, and then hit with the cistern of sulfur. In terms of sound, both groups did their best. Both bands sounded strong, with specific heaviness. It was nice to listen to, although this split will probably meet the same fate as others that I have or had. It is always the first few listening sessions and then I usually do not come back to them, an exception is rarely made from this rule. Somehow I do not like this release form. I prefer full albums and EPs, maybe because when I play an album, I want one particular band, from beginning to end. But enough of this interjection. If someone likes splits and both of the above-mentioned bands, it will be a shame not to recommend it, so I recommend it as much as possible, because it is objectively a very good material.




sobota, 12 marca 2022

Wan - Antichristian Douchebags (Fallen Temple 2022)

Fallen Temple ma w swoim katalogu kilka perełek wydawniczych i w tym roku do tych najlepszych dołącza szwedzki Wan ze swoim nowym albumem "Antichristian Douchebgs". Wan to zespół, który zdążył już okrzepnąć na scenie i od lat wykuwa swój bluźnierczy black metal, do którego zaszczepia elementy thrashu i punka. I tak, ten styl grania albo się kocha, albo nienawidzi. Jest prosto, z energią i bezpośredniością, według utartych już reguł. Wszystko brzmi jak Pan Diabeł przykazał. Wokale, znakomite riffy, te przeplatające się inspiracje okolone cały czas duchem Pierwszej Fali. Jest w tym coś z naszego Mordhell, jest późne Carpathian Forest, a nawet jakieś punkty zbieżne ze szwedzkim War, czyli niegdysiejszymi kolegami ze sceny. "Antichristian Douchebgs" jest z gatunku tych płyt, które zdobywają upodobanie słuchaczy swoją formą, wiernością stylowi, konsekwencją, no i właśnie tym bezpośrednim podejściem do grania metalu. Tu nikt nie popisuje się umiejętnościami, nie szuka "pomysłowych rozwiązań", nie sili się na melodyjki, które mają zebrać jak największe grono słuchaczy. Wan i ich granie skierowane jest do tych, którzy szukają w metalu energii, konkretnej estetyki i nawiązań. Dlatego też ten album tak bardzo do mnie przemówił i w chwili obecnej nie wychodzi z odtwarzacza. Dla mnie materiał z tych do, których się wraca. Polecam!



English translation:

Fallen Temple has several publishing gems in its catalog and this year the Swedish Wan joins the best ones with their new album "Antichristian Douchebgs". Wan is a band that has already established itself on the scene and has been forging their blasphemous black metal for years, to which they instill elements of thrash and punk. And yes, this style of playing is either loved or hated. It is simple, with energy and directness, according to the already well-established rules. Everything sounds like the Lord the Devil has commanded. Vocals, great riffs, these intertwining inspirations surrounded all the time with the spirit of the First Wave. There is something from Polish Mordhell ​​in it, there is the late Carpathian Forest, and even some points coinciding with the Swedish War, i.e. former stage colleagues. "Antichristian Douchebgs" is one of those albums which the listeners like for their form, faithfulness to style, consistency, and this direct approach to playing metal. Here no one shows off his extra skills, does not look for "inventive solutions", he does not try to use melodies that are written to gathered as many listeners as possible. Wan and their playing is aimed at those who are looking for energy, specific aesthetics and references in metal. That's why this album appeal to me so much, and it's not coming out of the CD player right now. For me, material from those you come back to. Recommended!




czwartek, 10 marca 2022

Ohyda - Ohyda Spustoszenia (Wolfspell Records 2022)

Ogłaszam plebiscyt na najbardziej obskurny, brudny, bluźnierczy i posępny materiał roku 2022 jednocześnie go kończąc i wyłaniając zwycięzcę - Ohydę. Ohyda to nowy zespół powołany przez dobrze znany w podziemiu duet, jakim jest Bloodwhip oraz Diabolizer. Do pełni składu Panowie dobrali wokalistę Necheshetriona (Blackphlegm, Halo of Miasma) i układanka zakończona. Owa nieświęta trójca powołuje do życia EP "Ohyda Spustoszenia" (hej, czy przypadkiem angielska wersja tytułu nie jest celowa - "Abomintion of Desolation"?). Czego można spodziewać się od muzyków tworzących takie zespoły, jak Moloch Letalis, Mordhell, Goathrone, Morbid Winds czy Zmora? A no tego, co w oldschoolowym, surowym metalu najlepsze! "Ohyda Spustoszenia" trwa 23 minuty i jest to metal, black metal, który wypełza do słuchacza z najgłębszych piwnic i ocieka wszystkim, co złe i skalane. Wolne i średnie riffy napędzają posępną, pełną grozy grobową atmosferę w miarowy rytm bębnów Diabolizera, a opętańcze, zawodzące wokale dopełniają dzieła. Do tego dostajemy również polskie teksty, także utwory nabierają jeszcze większego wyrazu i klimatu. Ohyda nie powiela muzyki granej przez jakikolwiek zespół jej twórców, ale zawierając różne ich cząstki przedstawia możliwie najbardziej obskurną ich formę. Wychodzi z tego piekielnie dobra, muzyczna bestia. Czekam na pełen album!

https://www.facebook.com/Ohyda-101157309168939

https://wolfspell.pl/

English translation:

I am announcing a plebiscite for the most obscure, dirty, blasphemous and gloomy material of 2022, ending it and selecting the winner - Ohyda. Ohyda is a new band formed by the well-known underground duo, Bloodwhip and Diabolizer. The gentlemen selected the singer Necheshetrion (Blackphlegm, Halo of Miasma) and the puzzle was completed. This unholy trinity brings to life the EP "Ohyda Spustoszenia" (hey, is the english version of this title "Abomination of Desolation" a coincidence?). What can you expect from musicians forming such bands as Moloch Letalis, Mordhell, Goathrone, Morbid Winds or Zmora? Everything that is best in oldschool, raw metal! "Ohyda Spustoszenia" lasts 23 minutes and is metal, black metal that crawls into the listener from the deepest cellars and oozes all that is evil and tainted. The slow and medium riffs fuel the gloomy, eerie mortuary atmosphere to the steady beat of the Diabolizer's drums. The haunted, wailing vocals complete the piece. We also get Polish lyrics, and the songs gain even more expression and atmosphere. Ohyda does not reproduce the music played by any band of its creators, but by containing their various particles, it presents the most obscure form of them as possible. It turns out to be a hell of a good musical beast. I'm waiting for the full-length album!