
Można by przypuszczać, że po takim czasie w muzyce Mysticum nastąpią jakieś znaczące zmiany, nic podobnego. Grupa podąża tą samą ścieżką, którą wytyczyła sobie jeszcze w latach 90-tych. Jedyna nowość w stosunku do materiału z debiutu to dopracowane, czyste i pełne mocy brzmienie, przez co sztuka zespołu zyskuje na jakości i czytelności, teraz w pełni można rozkoszować się ich unikalnym stylem. "Planet Satan" to bardzo spójny materiał, od początku do końca odegrany w jednym, określonym, stylistycznym schemacie. Pewnie znaleźliby się tacy, dla których mógłby być trochę nudny i za mało urozmaicony, ale tej ściany z gitar, elektroniki i zaprogramowanej perkusji słucha się tu wybornie. Z każdym następnym odsłuchem odnajduje się tu kolejne z początku ukryte atuty, ta płyta jest trochę jak wino, im dłużej się nią delektujesz tym więcej przed Tobą odkrywa, z czasem smakuje tylko lepiej. No i te złowieszcze, pełne wściekłości wokale. Układanka skończona i kompletna.
Ta płyta to nie tylko godny następca debiutu, ale i dzieło, uważam, go przewyższające, bardzo dojrzałe i dopracowane. Brawa należą się nie tylko zespołowi, za tak owocną pracę, ale także twórcy okładki do "Szatańskiej Planety", strzał w dziesiątkę, nie wyobrażam sobie innej na to miejsce. Daniele Valeriani- chylę czoła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz