sobota, 22 lipca 2017

Lastwar- Skazani na Zagładę (demo 1990/ Thrashing Madness 2010)

Lastwar, kolejna świetnie łojąca grupa, która w połowie lat 90-tych przepadła w głębinach naszego metalowego podziemia. Ta wągrowiecka załoga grała bardzo spójną, energetyczną i nafaszerowaną dobrymi riffami dawkę thrash metalu w stylu starego Slayer'a, i robili to pieruńsko dobrze. Słucha się tego kapitalnie i z przeogromną ochotą na powtórkę. Demo "Skazani na Zagładę", które dziś przypominam, zostało zarejestrowane w 1990 (dopiero trzy lata po założeniu zespołu) w szczecińskim studiu ARP. Jak na taśmę demo charakteryzowało się zauważalnie dopracowanym, i jak na dostępne warunki, klarownym brzmieniem. Cóż się dziwić, pieczę nad materiałem powierzono doświadczonemu realizatorowi, Arturowi Bursakowskiemu, który profesjonalnie ogarnął temat. Grupa mimo braku doświadczenia w ciągu dwóch dni wykroiła naprawdę solidny kawał thrash metalowej sztuki (warto napomknąć z jaką pasją odegrali kawałek Death "Evil Dead", szacun Panowie ogromny!). Dzięki tym nagraniom zespół zaistniał na undergroundowej scenie i miał szansę grywać sztuki u boku takich tuzów jak Vader, Pandemonium, Christ Agony, Betrayer czy Turbo. Min. dzięki owemu demu i następującej po niej promówce 91' (zawartej tu jako jeden z bonusów, zaiste dobry materiał, ale strasznie zamulony jakościowo, jakby zespół grał w zamkniętym pomieszczeniu, a rejestracja odbywała się spoza niego) zespołem zainteresowało się Carnage Records, które wydało później ich kolejne demo "Darkness in Eden".
Bez owijania w bawełnę powiem, że zaliczam Lastwar do jednej z naszych lepszych, a niestety zapomnianych już nieco, thrashowych załóg jakie kiedykolwiek powstały. Zespół bardzo obiecujący, grający co prawda wg. utartej przez klasyków gatunku formy, ale z niesamowitą pasją do tematu oraz wyczuciem, chłopaki wiedzieli co robią i w czym są najlepsi. Było w tym "to coś", które w niewytłumaczalny do końca sposób przyciąga i zdobywa uwagę. Wielka szkoda, że ta grupa z różnych powodów, zarówno dotyczących braku wydawcy, zwykłego pecha, który tak chętnie towarzyszył wtedy wielu zespołom, oraz spraw natury prywatnej nie kontynuowała działalności. Niemniej jednak zostawili po sobie konkretne dziedzictwo, z którego dzięki nie tylko starym wydawnictwom, ale i reedycjom jakie popełnia Thrashing Madness, możemy w pełni korzystać i zasłuchiwać się w tej znakomitej, dźwiękowej chłoście.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz