czwartek, 23 grudnia 2021

Demonic Temple - Through the Stars Into the Abyss (Putrid Cult 2021)

Trzeci już krążek w dorobku Demonic Temple był jedną z bardziej wyczekiwanych przeze mnie płyt. Poczynania zespołu śledzę od samego początku i dwa poprzednie materiały oceniałem bardzo wysoko, do tej pory do nich wracam. Gdy wreszcie dotarł do mnie "Through the Stars Into the Abyss" byłem nim zaskoczony. Mam za sobą już kilka przesłuchań i wciąż mam wrażenie, że nie wszystko odkryłem. Płyta mnie bardzo zaintrygowała. Z całą pewnością zespół nie powielił tu żadnego z poprzednich dzieł, rozwinął swój styl do formy nieokiełznanego, przestrzennego chaosu. Album pełen jest ostrych, nienawistnych dźwięków, które rozbrzmiewają w bezkresnym tle. Wokale są pełne gniewu, wykrzyczane w mroczną pustkę, w której od czasu do czasu przewija się jakaś odległa melodia nadająca płycie refleksyjnego, astralnego, ale wciąż ekstremalnego charakteru. Nie spotkałem się chyba jeszcze z płytą, w której taka forma zderzyłaby się z tak mocno obecnym muzycznych chaosem. Klimat jest bardzo oryginalny, na wskroś mroczny, zderzają się tu ze sobą pozornie dwa różne żywioły, tworząc nową jakość w black metalowej sztuce. Myślę, że będę jeszcze musiał poobcować z tą płytą dłużej, żeby wyłapać cały jej potencjał, bo on tu niewątpliwie jest. "Through the Stars Into the Abyss" budzi emocje, jest nieoczywista. Demonic Temple stworzyli bardzo ambitne i przemyślane dzieło, nie dziwię się, że album już zaczął się pojawiać na szczytach zestawień u ludzi, którzy już mieli okazję jej posłuchać. Ja bardzo polecam zmierzyć się z tym dziełem, bo jest to materiał, który długo będzie na ustach fanów ekstremalnego grania i niebawem zawojuje scenę.



English translation:

The third album in Demonic Temple's output was one of the most anticipated albums by me. I have been following the band's activities from the very beginning and I have rated the two previous materials very highly and I keep coming back to them. When "Through the Stars Into the Abyss" finally hit me, I was surprised by it. I've already had a few listenings behind me and still feel like I haven't discovered everything. The album intrigued me a lot. Certainly, the group didn't duplicate any of their previous works here, they developed their style to the form of untamed, spatial chaos. The album is full of sharp, hateful sounds that resonate in the endless background. The vocals are full of anger, shouted out into a dark void where some distant melody passes from time to time and gives the album a reflective, astral, but still extreme character. I don't think I have come across an album in which such a form would collide with the present musical chaos. The atmosphere is very original, thoroughly dark, seemingly two different elements collide here, creating a new quality in black metal art. I think I will have to deal with this album longer to catch its full potential, because it is undoubtedly here. "Through the Stars Into the Abyss" evokes emotions, it is not obvious. Demonic Temple created a very ambitious and thoughtful work, I am not surprised that the album has already started to appear at the top of the charts of people who have already had the opportunity to listen to it. I highly recommend checking this out, because it is a material that will be mentioned by fans of extreme music for a long time and will soon conquer the scene.




środa, 22 grudnia 2021

Stormkeep - Tales of Othertime (Van Records 2021)


Nie powstał w tym roku na niwie melodyjnego black metalu lepszy krążek, niż debiutancki longplay Stormkeep. Podeszło mi to nawet lepiej niż drugi album Warmoon Lord. Największym atutem "Tales of Othertime" jest nie tylko brzmienie, ale przede wszystkim nośność tego albumu. Płyta ma ogrom melodii, fajnych riffów, a jednocześnie te numery są długie i sporo się w nich dzieje. Raz jest szybko i złowieszczo, raz wolniej i bardzo klimatycznie, epicko. No i te wampiryczne wokale! Są tu oczywiście klawisze, chórki, jest akcent dungeon synthowy (podobnie jak na EPce, z tym, że tutaj mamy dwa takie utwory i jest to jak najbardziej na plus) no i miesza się tu wiele motywów, które znajdzie się w muzyce innych zespołów i które zostały tu bardzo misternie wplecione nadając sztuce Stormkeep nowego wymiaru i jakości. Momentami usłyszeć można elementy ze starych płyt Keep of Kalessin, Cradle of Filth, Dimmu Borgir z czasów "Enthrone Darkness Triumphant" czy nawet debiutu Children of Bodom (!). Jeżeli chodzi o styl Stormkeep są to inspiracje bardzo oryginalne. Rzecz jasna fondament muzyki to melodyjny black metal z drugiej połowy lat 90. Dla entuzjastów wczesnych dzieł Siebenburgen, wspomnianego Keep of Kalessin oraz Dimmu Borgir, Troll, Sacramentum, Odium czy późniejszych płyt Obtained Enslavement, ta płyta to po prostu mus. Album wciąga i bez wątpienia daje się zapamiętać. Ja będę do niego wracał nie raz. Bardzo dobry odzew w podziemiu i, w chwili obecnej, wyprzedany już cały nakład winyli oraz CD tylko moje słowa potwierdza. W zestawieniu mojej najlepszej piątki tego roku, ten album znajdzie się na pewno!
Jako bonus, do płyty został dodany drugi krążek zatytułowany "Lost Relics". Znajdziecie tu ponad 22 minuty dungeon synthowego materiału z najwyższej półki. Pięć instrumentalnych kompozycji, które pięknie dopełniają "Tales of Othertime".


English translation:

This year, in the field of melodic black metal, there is no better album than Stormkeep's debut longplay. It was even better for me than the second Warmoon Lord album. The biggest advantage of "Tales of Othertime" is not only the sound, but most of all the carrying capacity of this album. The album has a lot of melodies, nice riffs, and at the same time these tracks are long and there is a lot going on in them. Sometimes it's fast and ominous, sometimes slower and very atmospheric, even epic. And those vampire-like vocals! Of course, there are keyboards, choirs, there is a dungeon synth accent (similar to the EP, but here we have two such compositions and it is definitely an advantage) and there are many elements mixed here that can be found in the music of other bands and which have been very intricately compiled here, giving Stormkeep's art a new dimension and quality. At times you can hear inspirations from the old albums of Keep of Kalessin, Cradle of Filth, Dimmu Borgir from the times of "Enthrone Darkness Triumphant" or even the Children of Bodom debut (!). When it comes to the style of Stormkeep, these inspirations are very original in the context of their music. Of course, the fondament is melodic black metal from the second half of the 90s. For enthusiasts of early works by Siebenburgen, the aforementioned Keep of Kalessin and Dimmu Borgir, Troll, Sacramentum, Odium or later Obtained Enslavement albums, this record is simply a must. The album is captivating and undoubtedly memorable. I will come back to it more than once for sure. A very good response in the underground and, at the moment, the sold-out status of the whole press of vinyls and CDs, only confirm my words. In the list of my top five releases of this year, this album will definitely be found! As a bonus, a second CD entitled "Lost Relics" was added to the album. Here you will find over 22 minutes of dungeon synth material of the highest quality. Five instrumental compositions that beautifully complement "Tales of Othertime".







poniedziałek, 20 grudnia 2021

Nawia - Do Krwi (Werewolf Promotion 2021)

Na początku myślałem, że po latach odzywa się kętrzyńska Nawia, która miała na koncie tylko jedno demo i słuch po zespole zaginął. Ale nie. Nawia, to nowy zespół, o którym właściwie nic nie wiadomo. Na płycie na ma podanego składu. Co, gdzie, kiedy, też nie wiadomo. Tylko logo grupy, czerń i teksty utworów. "Do Krwi" to czysty nienawistny black metal o pogańskim zabarwieniu. Świerzy, ale odnoszący się mocno i wyraźnie do tradycji polskiej sceny połowy lat 90. Utwory powstały w oparciu o klasyczne standardy, ale dają nam nowe doświadczenia w tymże zakresie, nową jakoś z przeszłością między wierszami. Kompozycje uderzają w nas z furią, riffy tną niczym brzytwa, w tle dają o sobie znać złowieszcze, acz majestatyczne klawiszowe elementy. Tekstowo jest iście w dawnych klimatach, czyli pogaństwo i mrok. Najbardziej spodobał mi się utwór "Przed Świtem w Cień". Zaskoczyło mnie jak już od pierwszych chwil usłyszałem tak wyraźne inspiracje wczesnym Emperor i Graveland z takich płyt jak "Carpathian Wolves" czy "The Celtic Winter". Klimat niesamowity! Płyta trwa niespełna pół godziny i mamy tu zaledwie cztery numery, ale za to jakie! Materiał jest zagrany z pasją i duchem black metalu. Każda jego minuta to esencja tej sztuki. Ciekaw jest kto stoi za tym projektem i liczę, że tylko na tym materiale nie poprzestaną. Słuchać, bo jest to cholernie dobre!



English translation:

At first, I thought that after years Nawia from Kętrzyn (Poland) is returning to the scene. They had only one demo on their account. But no. Nawia is a new band about which virtually nothing is known. There are only lyrics in the booklet. What, where, when, it is also unknown. Only the group's logo, black cover and lyrics. "Do Krwi" is a pure, hateful black metal with pagan themes. Fresh, but strongly and clearly referring to the tradition of the Polish scene of the mid-90s. The compositions were created based on classical standards, but they give us new experiences in this area, somehow new with the past between the lines. The compositions hit us with fury, the riffs cut like a razor, and in the background the sinister but majestic keyboard elements are visible. In terms of lyrics, it is truly in the old climates, that is, paganism and darkness. I like the composition "Przed Świtem w Cień" the most. I was surprised when from the very first moments I heard such clear inspiration from early Emperor and Graveland from such albums as "Carpathian Wolves" or "The Celtic Winter". Amazing atmosphere! The album lasts less than half an hour and we have only four tracks, but what great stuff it is! The material is played with passion and the spirit of black metal. Each minute of it is the essence of this art. I wonder who is behind this project and I hope that they will not stop there only. Listen, because it's damn good!
 



sobota, 18 grudnia 2021

Frightful - Spectral Creator (Awakening Records 2021)

Po epkach i demach wreszcie przyszedł czas na pierwszy pełny album Frightful. No i mamy ogromny skok jakościowy i kompozycyjny! Panowie zaskoczyli mnogością inspiracji w ramach oldschoolowego grania oraz przekuciem tej starej formy w coś z nową energią i pasją do tematu. Usłyszycie tu echa Dissection, wczesnego Kreator, Possessed, Morbid Angel czy Merciless. Niby są to popularne wzorce (ależ mi to w pewnych momentach przypomina to, co najlepsze w "Altars of Madness", "Seven Churches" czy "The Somberlain"), ale nie tak znowu popularnym jest zrobić z nich własne brzmienie i kompozycje, które nie będą nudzić, a wciągną słuchacza. Frightful się to udało i oby kuli to żelazo póki gorące. Tu jest nie tylko kopalnia zajebistych riffów, ale też znakomitych nośnych solówek. Cała reszta też nie zostaje w tyle, perkusja i wokal bez zastrzeżeń. Materiał bez wątpienia wyszedł spod rąk muzyków totalnie wiedzących i czujących muzykę, którą grają. Wiedzą, jaki to musi mieć klimat i co zrobić, żeby ich granie nie zatrzymało się na etapie odtwarzania przeszłości. Teraz ciężko jest się przebić młodym grupom, bo przegrywają ze starą gwardią, ale uważam, że Frightful daleko zajdzie jeżeli zawalczy o swoje. Materiał siadł mi z marszu, jak to mówią - bez popity, i długo nie będzie opuszczał odtwarzacza. To jest metal, jaki Welcome to the Morbid Blog lubi najbardziej! Zespół wraca do tego, co w tym graniu najlepsze, a i nie stoi w miejscu, nie żyje tylko nostalgią. Płyta z pewnością wyląduje w pierwszej piątce tego roku. Rzekłem!

https://www.facebook.com/Frightfulband

https://awakeningrecordscn.bigcartel.com/ 

English translation:

After the EPs and demos, it's finally time for the first full-length album of Frightful. And we have a huge qualitative and compositional leap! The gentlemen surprised with the multitude of inspirations as part of old school playing and turning this old form into something with new energy and passion for the subject. You'll hear echoes of Dissection, early Kreator, Possessed, Morbid Angel, and Merciless here. They are supposed to be popular inspirations (but at times it reminds me of what is best in "Altars of Madness", "Seven Churches" or "The Somberlain"), but it is not so popular to do with your own sound and compositions that are not they will be boring and will attract the listener. Frightful made it happen and hopefully they will follow that path. There is not only a mine of awesome riffs here, but also great carrying solos. Everything else is not left behind either, drums and vocals without any negative comments. The material undoubtedly came from the hands of musicians who totally know and feel the music they play. They know what kind of atmosphere it must have and what to do so that their playing does not stop at the stage of recreating the past. Now it's hard for the young groups to break through because they are losing to the old guard, but I think Frightful will go a long way if he fights for his own. The material appealed to me, as they say - without any help, and it won't leave the player for a long time. This is the metal that Welcome to the Morbid Blog likes best! The band returns to what is best about this playing, not only remian within the borders of worshipping the old, not live only on nostalgia. The album will definitely land in the top five of mine from this year. I have spoken!




środa, 15 grudnia 2021

Throneum - Morbid Death Tales (2016/2021 Old Temple)

Po pięciu latach Old Temple wznawia "Morbid Death Tales", bodajże siódmy pełny album Throneum. I chwała im za to! Uwielbiam te złote dyski wydawane przez Eryka i staranność przy poligrafii. Pierwsze wydanie z Hell's Headbangers już ciężko dostępne, a szkoda żeby ten album był nieosiągalny w kraju zespołu. Throneum to dla mnie grupa kultowa i nie będę tego ukrywał. Wraz z Witchmaster czy Hell-Born rozpoczęła swego czasu krucjatę pod tytułem "Granie obskurnego, oldschoolowego metalu na pohybel wszystkim!", gdy nikt zbytnio nie chciał takiej muzy grać. Cały czas dobrze im to idzie. Nazwa przytaczanego tutaj krążka doskonale mówi, jakie granie tu znajdziemy. Tak, to stary Hellhammer i Celtic Frost z czasów "Morbid Tales" w swej całej surowej, piwnicznej i brudnej formie poddany tuningowi w postaci starego, dobrego death metalu. Kurde, że też w dzisiejszych czasach wciąż są maniacy, którzy potrafią tak grać i nadać swojej muzyce tak bezkompromisowe brzmienie, niemal demówkowe i mieć wywalone na wszelkie sztuczne dopieszczanie swojego materiału. Ma to swój niepowtarzalny urok. Słucha się tego wybornie! Rzecz jasna trzeba lubić takie klimaty, wtedy wejdzie bez popity. No i jest tu Diabolizer za garami. To dla mnie zawsze powód, żeby posłuchać płyty. Mam ogromny szacunek do tego człowieka i jego stylu grania. Dla mnie to jeden z najlepszych garowych polskiej sceny podziemnej. Brać ten album i słuchać!

https://www.facebook.com/ThroneumOfficial

https://throneumofficial.bandcamp.com/

https://www.shop.oldtemple.com/


English translation:

After five years, Old Temple reissues "Morbid Death Tales", the seventh full-length album by Throneum. And praise them for that! I love those golden discs issued by Eryk and the diligence in printing. The first release from Hell's Headbangers is hardly available, and it's a pity that this album was unattainable in the band's country. Throneum is a cult group for me and I will not hide it. Together with Witchmaster and Hell-Born, they started a crusade called "Playing dingy old school metal without compromises!", when no one wanted to play such music that much. They are doing well all the time. The title of the disc quoted here perfectly says what kind of stuff we can find here. Yes, it's the old Hellhammer and Celtic Frost from "Morbid Tales" times in all raw, basement and dirty form tuned by the good old death metal. Damn, I'm glad taht nowadays there are still maniacs who can play this way and give their music such an uncompromising sound, almost demo-like, and be free from all artificial polishing of their material. This has its own unique charm. The listening is a pure joy! Of course, you have to like such style, then it will appeal to you totally. And here we havee Diabolizer behind drums. This is always a reason for me to listen to the album. I have great respect for this man and his style of playing. For me, he is one of the best drummers of the Polish underground scene. Grab this album and listen to it!




poniedziałek, 13 grudnia 2021

Impure Declaration / Nekus - Malevolence Evocations (Old Temple 2021)

Dawno nie było żadnego splitu, a ostatnio wpadł mi w ręce takowy od Impure Declaration oraz Nekus. Czyli diabelski death/doom metal z polski łączy siły z niemieckim black/death metalem. Mieszanka jest iście czarcia! Oba zespoły przygotowały po trzy autorskie numery (Impure Declaration dwa, plus cover Beherit "The Gate of Nanna"), dając nam ponad pół godziny znakomitego grania. Impure Declaration wyrobiła już swój własny styl i nie zawodzi. Ich walcowate, pełne mroku i piwnicznego charakteru budują niezwykłą, złowieszczą atmosferę. Ich granie jest niczym jakiś rytuał! Mam nadzieję, że niebawem uraczą nas wreszcie pełnym albumem, bo w tym zespole drzemie ogromny potencjał i chętnie posłuchałbym dłuższego materiału. Nekus natomiast przygotował materiał w którym przeplata się obskurny, oldschoolowy black i death metal (są zarówno szybkie kanonady, jaki i wolne fragmenty) wraz atmosferą horroru czy jakichś ponurych lochów. Klimat jest bardzo niepokojący. Muzyce towarzyszą różne osobliwe dźwięki, które budują atmosferę napięcia. Jestem bardzo ciekaw jak coś takiego wypada na żywo. Z jednej strony ma to w sobie coś z kolegów, z którymi dzielą ten split, z drugiej są tu echa zespołów pokroju Proclamation czy Blasphemy, a z jeszcze kolejnej słyszę nawiązania do Abruptum. Podsumowując, split jest bardzo dobrze dobrany, muzyka obu zespołów się zazębia i współgra ze sobą. Wszystkim maniakom oldschoolu i tych bardziej walcowatych, ciężkich brzmień w black i death metalowej formie, polecam z całą stanowczością!

https://www.facebook.com/ImpureDeclaration

https://www.facebook.com/Nekusband

https://www.shop.oldtemple.com/

English translation:

It's been a long time since I had written about any split, and recently I got my hands on one from Impure Declaration and Nekus. Devilish death/doom metal from Poland join forces with German black/death metal. The mixture is truly hellish! Both bands prepared three compositions (two from Impure Declaration, plus a cover of Beherit "The Gate of Nanna"), giving us over half an hour of great stuff. Impure Declaration has already developed its own style and does not disappoint. Their heavy, dark and obscure art create an unusual, ominous atmosphere. It's like a ritual! I hope that they will finally treat us with a full-length album, because this band has a huge potential and I would like to listen to a longer material from them. Nekus, on the other hand, prepared a stuff in which raw, oldschool black and death metal (there are both fast cannonades and slow fragments) mixes with the atmosphere of horror or some gloomy dungeons. The climate is very worrying. The music is accompanied by various peculiar sounds that build up an atmosphere of tension. I am very curious to see it performed live. On the one hand, it has something to do with the colleagues with whom they share this split, on the other hand, there are echoes of bands like Proclamation or Blasphemy, and on another one I hear references to Abruptum. All in all, the split is very well prepared, the music of both bands overlaps and harmonizes with each other. To all oldschool maniacs and those more into heavy  sounds in black and death metal, I definitely recommend it!



piątek, 10 grudnia 2021

Rivers Like Veins - The Hidden Portals (Werewolf Promotion 2021)

Dziś biorę na tapet kolejne ambitne i wielowarstwowe dzieło. Mowa o drugim już pełnym albumie krakowskiego Rivers Like Veins - "The Hidden Portals". Przyznam, że pierwszej płyty nie miałem okazji posłuchać, ale niniejszy materiał spodobał mi się na tyle, że koniecznie będę musiał zapoznać się z debiutem. No, ale do rzeczy. U podstaw Rivers Like Veins leży zimny, konkretny black metal, który rozpościera swoje skrzydła w kierunku elementów elektronicznych, ornamentów melodyjnych, klimatu i przestrzenności brzmienia. Czuć, że to dojrzały zespół, świadom swojego rzemiosła i nie bojący się sięgać po różne ciekawe rozwiązania, dobierane z precyzyjną dokładnością. We wspomnianą już formę potrafi również wplatać chwytliwe partie gitar, prostsze struktury, które zaraz przeradzają się w niebagatelne solówki czy zabiegi z elektroniką (np. w utworze "Multiverse Visions" jest fragment w którym zespół puścił oko do formy, która momentalnie skojarzyła mi się z Carbon Based Lifeforms). Miejscami przypomina mi to również późniejsze materiały Mysticum, Hades czy Samael, którzy też eksperymentowali z podobnymi formami elektronicznymi, jednak nie potrafili zachować tej surowości, jaką wciąż utrzymuje Rivers Like Veins. No i wokale - ostre, mocne, od czasu do czasu przechodzące również w deklamacje czy wokale żeńskie. Jednym słowem "The Hidden Portals" to muzyczny róg obfitości, nad którym bacznie czuwa silny black metalowy fundament. Wisienką na torcie jest cover utworu "Twin Peaks Theme" autorstwa Angelo Badalamenti! Jak go usłyszałem, to dosłownie japa mi się ze zdziwienia otwarła. Szacun za tak nieoczywisty i oryginalny wybór i jeszcze większy za jego wykonanie! Na dodatek ten cover idealnie wpasowuje się w materiał zawarty na płycie. Muszę przyznać, że koniec roku mnie muzycznie zaskakuje. Najpierw odsłuch Beyond Time, teraz nowy album Rivers Like Veins. Obie płyty postawiły poprzeczkę bardzo wysoko i na pewno zajmą zaszczytne miejsca w rocznym podsumowaniu.

https://www.facebook.com/riverslikeveinspoland/

https://riverslikeveins.bandcamp.com/

English translation:

Today I am reviewing another ambitious and multi-layered work. I'm are talking about the second full album of Krakow's Rivers Like Veins - "The Hidden Portals". I admit that I did not have the opportunity to listen to the first album, but I liked this material so much that I will have to get to know the debut. Well, to the point. At the core of Rivers Like Veins is cold, concrete black metal, which spreads its wings towards electronic elements, melodic ornaments, atmosphere and spatiality of sound. It is visible that it is a mature band, aware of its craft and not afraid to reach for various interesting solutions, selected with precision. They can also weave catchy guitar parts, simpler structures into the aforementioned form, which soon turns into significant solos or experiments with electronics (e.g. in the song "Multiverse Visions" there is a fragment in which the band winked at the form that immediately reminded me of Carbon Based Lifeforms). In places it also reminds me of the later materials of Mysticum, Hades or Samael, who also experimented with similar electronic forms, but were unable to maintain the rawness that Rivers Like Veins still maintains. And the vocals - sharp, strong, from time to time also turning into declamations or female vocals. In a word, "The Hidden Portals" is a musical cornucopia, closely guarded by a strong black metal foundation. The icing on the cake is a cover of "Twin Peaks Theme" by Angelo Badalamenti! When I heard it, I literally opened my mouth. Respect for such a non-obvious and original choice and even greater for its execution! In addition, this cover fits perfectly into the material on the album. I must admit that the end of the year surprises me musically. First listening to Beyond Time, now a new album from Rivers Like Veins. Both albums set the bar very high and will certainly take a serious in this year's summary.



czwartek, 9 grudnia 2021

Beyond Time - Through the Vastness of the Universe (Werewolf Promotion/Wolfspell Records 2021)

Jeszcze nie mogę się pozbierać po odsłuchu tej płyty... Co za kawał niesamowitej sztuki! Tak potężnego i jednocześnie tk przestrzennego grania chyba nigdy wcześniej nie słyszałem. I ten astralny klimat... Coś wspaniałego! Oczywiście można znaleźć płyty, które oscylują wokół takich klimatów, ale żadna nie była w stanie aż tak mnie oczarować. Poważnie, myślałem, że w tym roku w black metalu (w sumie jest to coś więcej niż tylko black metal) nic nie będzie w stanie mnie tak powalić, zaskoczyć, że co już chciałem usłyszeć, to usłyszałem. Ale nie, o nie! Beyond Time swoją debiutancką płytą przeskoczył wszystko o jeden poziom - twórczo, aranżacyjnie, warsztatowo. To jest inna liga. Zespół połączył na tej płycie ściany gitar, nawałnicę perkusji, piękne klawiszowe melodie i pasaże. W sumie to klawisze i syntezatory są tu jednym z najważniejszych elementów, instrumentami wiodącym, tworzącym ten bezkres przestrzeni muzycznej, jaka została tu przedstawiona. Wokal, perkusja i gitary to tylko solidny fundament, na którym powstaje całość tego materiału, wszystko to, co się na nim dzieje. Muzyka na "Through the Vastness of the Universe" sprawia wrażenie jakby egzystowała ponad czasem i przestrzenią, płynęła w niekończący się bezkres gwiazd i mroku. Towarzyszy temu oryginalna mistyczna atmosfera, nadając jej odpowiednich emocji. To dźwiękowy pomnik wszechświata, to faktycznie podróż przez jego pustkę i niezmierzoną przestrzeń. "Through the Vastness of the Universe" bezapelacyjnie zaliczam do absolutnych płytowych musów tego roku! Musicie tego posłuchać!



English translation:

I still can't organise myself after listening to this album ... What an amazing piece of art! I have probably never heard such a powerful and spatial soundat the same time. And this astral atmosphere ... Something wonderful! Of course, you can find albums that oscillate around such climates, but none of them was able to charm me that much. Seriously, I thought that this year in black metal (it's more than just black metal) nothing would be able to knock me down so hard, to surprise me that much. I thought I had already heard what I was expecting to hear. But no, oh no! Beyond Time with thier debut album beat everything - in terms of creativity, arrangement and craftsmanship. This is a different league. On this album, the band combined walls of guitars, a storm of drums, beautiful keyboard melodies and passages. All in all, it is the keys and synthesizers that are one of the most important elements here, the leading instruments, creating this endless musical space that has been presented here. Vocals, drums and guitars are just a solid foundation on which all this material is created, everything that is happening on it. The music on "Through the Vastness of the Universe" gives the impression that it exists above time and space, flowting in as unmeasured endlessness of stars and darkness. It is accompanied by an original mystical atmosphere, giving it the right emotions. It is a sonic monument to the universe, it is in fact a journey through its emptiness and vast space. "Through the Vastness of the Universe" is one of this year's absolute must-haves! You have to check it out!




wtorek, 7 grudnia 2021

Forbidden Omen - Ancestral Rituals (Szataniec 2021)

Forbidden Omen to bardzo dobrze rokująca, młoda krakowska grupa parająca się melodyjnym death metalem ze słowiańską tematyką. Słyszałem już o nich wcześniej i sprawdzałem jakieś ich utwory, ale dopiero tegoroczny materiał autentycznie sprawił, że zainteresowałem się grupą i z chęcią sięgnąłem po ich debiutancką płytę. "Ancestral Rituals" to naprawdę konkretny skok jakościowy, kompozycyjny i estetyczny względem dema. Dostajemy tu wypracowany i solidny death metal ze znaczną dawką melodii. Słuchając albumu od razu pojawił mi się w myślach slogan - "Polski Amon Amarth" (ku mojemu zaskoczeniu pod nazwą "Bonus Track" na końcu płyty kryje się cover "Pursuit of Vikings"!). I nie jest to specjalnie przesada, bo skojarzenia nasuwają się same. Oczywiście, produkcyjnie nie jest to ten poziom itd., ale Forbidden Omen autentycznie ma potencjał by stać się kiedyś polskim odpowiednikiem szwedzkiej grupy, traktując o dawnych Słowianach w miejsce Wikingów i ich mitologii. Poza naprawdę dobrymi kompozycjami i masą zapadających w pamięć riffów i melodii, mamy też mocne, czyste brzmienie i solidny wokal Piotra, wokalisty grupy. Płyta trwa lekko ponad pół godziny i słucha się jej jednym tchem z ochotą na powtórkę. Bardzo rzadko sięgam po produkcje z bardziej, nazwijmy to, współczesnym brzmieniem, ale Forbidden Omen tak zaczarował tymi numerami, że słucha się tego wybornie. Death metal w wykonaniu tej grupy i z oryginalną tematyką, jak na ten gatunek i naszą scenę, sprawia, że płyta zasługuje na wyróżnienie i to, żeby ją wam polecić. Komu nie straszne melodie w metalu śmierci i lubi pogańskie klimaty, powinien sięgnąć po "Ancestral Rituals"!



English translation:

Forbidden Omen is a very promising, young group from Krakow (Poland), crafting in melodic death metal with Slavic themes. I have heard about them before and checked some of their songs, but it was only this year's material that really made me interested in the group and I was eager to reach for their debut album. "Ancestral Rituals" is a really concrete leap in terms of quality, compositions and aesthetics in relation to the demo. We get a well-developed and solid death metal with a considerable dose of melody. While listening to the album, I immediately thought of the slogan - "Polish Amon Amarth" (to my surprise there is a cover of "Pursuit of Vikings" under the name "Bonus Track" at the end of the album!). And this is not an far-fetched statement, because the associations are self-evident. Of course, it is not this level in terms of production, etc., but Forbidden Omen genuinely has the potential to one day become the Polish equivalent of the Swedish group, dealing with the ancient Slavs in place of the Vikings and their mythology. In addition to really good compositions and a lot of memorable riffs and melodies, we also have a strong, clear sound and solid vocal of Piotr, the vocalist of the group. The album lasts a little over half an hour and you listen to it in one breath with a desire to repeat. I very rarely reach for productions with more, let's call it, modern sound, but Forbidden Omen enchanted me with these songs so much that it pure pleasure to listen to them. Death metal performed by this group, with its original theme, both in this genre and our scene, makes the album worth attention and to be recommended to you. Who is not afraid of melodies in death metal and likes pagan themes, should reach for "Ancestral Rituals"!




niedziela, 28 listopada 2021

Sodom - M-16 (BMG 2001/2021)

Z okazji dwudziestej rocznicy wydania albumu cofamy się do roku 2001 i dziesiątej płyty Sodom - "M-16". Niniejszy album to z całą pewnością jeden z najsłynniejszych krążków grupy obok "Agent Orange" oraz "In the Sign of Evil". "M-16" to  koncepcyjny album, który w całości opowiada o wojnie w Wietnamie i wszelkich jej okropieństwach dając nam bardzo anty-wojenne przesłanie. Sodom, mając już wtedy tyle lat grania na karku, wciąż nie stracili pazura i nagrali płytę nie tylko mocną, ale również świetnie brzmiącą i zawierającą bardzo nośne numery (wręcz hity!), takie jak "Napalm in the Mourning" (z początkiem zaczerpniętym z "Czasu Apokalipsy"), tytułowy "M-16" oraz "Marines" z chwytliwym refrenem - "Marines! They are fighting for you! Marines!". Nie zabrakło również numerów, gdzie uderzają w nas typowe dla zespołu riffy, które mówią - "Tak! To jest Sodom!". Przykładem są tu "Minejumper", "Genocide" czy chociażby "Cannon Fodder" - każdy to istny killer. Niniejszy album to również niesamowita spójność estetyki i aspektów wizualnych, poczynając od bardzo wymownej okładki, kończąc na zdjęciach zespołu w wojennym rynsztunku w scenerii wietnamskiej dżungli i wiosek. Wszystko to składa się na naprawdę rewelacyjny album i autentycznie jedną z najlepszych płyt, jaką Sodom kiedykolwiek nagrali. Aby odpowiednio upamiętnić i przypomnieć ten krążek, BMG wraz z zespołem przygotował winylową i kompaktową reedycję "M-16". W kwestii winyla dostajemy podwójny pomarańczowy LP w okładce gatefold i kopertach przyozdobionych tekstami utworów oraz zdjęciami grupy. Niestety zabrakło bookletu, plakatu czy jakiekolwiek wkładki, co zawsze ubogaca tego typu wydania. Zastrzeżeń nie mam natomiast w kwestii CD. Dostajemy tu solidny digibook z bogatą książeczką. Tutaj poligrafia wyszła znakomicie! Do brzmienia również nie mogę się przyczepić. Wznowienie wyszło solidnie i z czystym sumieniem mogę je wam polecić, ja jestem bardzo zadowolony. Wersja CD to mus, natomiast winyl rekomenduję die-hard fanom.

https://www.facebook.com/sodomized 

Zakup płyty w Polsce (oficjalny dystrybutor) 

http://www.sodomized.info/ 

 


English translation:

On the occasion of the twentieth anniversary of the album's release, we go back to 2001 and Sodom's tenth album - "M-16". This album is for sure one of the most famous from this group, next to "Agent Orange" and "In the Sign of Evil". "M-16" is a concept album that is all about the Vietnam War and all its horrors, providing a very anti-war message. Sodom, already after so many years of playing back then, still didn't lose their claw and recorded an album not only strong, but also sounding great and containing very catchy tunes (even hits!), such as "Napalm in the Mourning" (with the beginning taken from "Apocalypse Now"), the title "M-16" and "Marines" with a catchy chorus - "Marines! They are fighting for you! Marines!". There were also tracks, where we are hit by riffs typical of the band that say - "Yes! This is Sodom!". Examples are "Minejumper", "Genocide" or even "Cannon Fodder" - each one is a real killer. This album is also an incredible coherence of aesthetics and visual aspects, starting with a very meaningful cover, ending with photos of the band in war gear in the scenery of the Vietnamese jungle and villages. It all adds up to a truly amazing record and genuinely one of the best albums Sodom have ever made. In order to properly commemorate and recall this album, BMG and the band prepared a vinyl and compact reissue of the "M-16". As for the vinyl, we get a double orange LP with a gatefold cover and envelopes decorated with lyrics and photos of the group. Unfortunately, there is no booklet, poster or any inserts, which always enriches this type of edition. However, I have no to complain about the CD. Here we get a solid digibook with a rich booklet. I cannot say anything wrong about the sound either. The reissue is solid and I can recommend it to you with a clear conscience, I am very pleased with how it turned out in general. The CD version is a must, while the vinyl is recommended to the die-hard fans.