Powstała w 1997, w rok po genialnych "Różach", "Szydercze Zwierciadło" jest chyba tą najmniej docenianą płytą w dorobku Kat. Na pierwszy rzut oka (a raczej ucha) zdaje się być w zakresie brzmienia i szkieletu kompozycji kontynuacją swojej poprzedniczki. Jest to niestety mylne odczucie. Im dłużej się jej słucha tym bardziej zaczyna się zauważać istotne różnice. Potwierdza się też fakt, że każda płyta Kat jest inna, wyjątkowa, tak jest też w tym przypadku.
"Szydercze Zwierciadło" jest albumem bardziej wymagającym. Kompozycje są tu nieco bardziej złożone, a teksty oscylują wokół określonego konceptu. Czas w którym powstawał album nie był dla zespołu najlepszy, coś zaczynało się psuć, zachwiało się w grupie wzajemne porozumienie i spójność we współpracy przez co płyta jest przede wszystkim dziełem Jacka Regulskiego i Romana Kostrzewskiego. Piotr Luczyk napisał tylko trzy utwory. Doszło do tego, że w wyniku spięć zespół musiał zorganizować nowego gitarzystę aby odbyć trasę. No ale zostawmy ten temat i wróćmy do samej muzyki. Album został nagrany w nowym studiu Alkatraz, które założył Jacek dając upust swojej pasji realizatorskiej. Brzmienie "Zwierciadła" jest zbliżone do poprzedniej płyty, aczkolwiek słychać, że jest w nim nieco mniej mocy i klarowności, ale wiadomo, to były początki produkcji we własnym zakresie, czas prób i błędów, a biorąc to pod uwagę i tak jest naprawdę nieźle. Co się tyczy samych kompozycji, są może trochę mniej "przebojowe", mniej wpadające w ucho niż wcześniejszy repertuar, jakby lżejsze, ale mam wrażenie, że nieco bardziej refleksyjne, z większym naciskiem na znakomitą warstwę liryczną. Na szczególną uwagę zasługują utwory "Cmok, Cmok, Mlask, Mlask" traktujący o pazerności kleru, "Spojrzenie"- znakomity kawałek instrumentalny autorstwa Jacka, "Czemu Mistrze Krzyż w Tornistrze", który odbieram jako wytknięcie duchowieństwu ich hipokryzji i obłudy (notabene ze świetną partią gitar), oraz rozpędzone "Oczy Słońc", jedyny, najczęściej grany na żywo utwór z tej płyty.
Okładka albumu to kolejny dowód na kunszt naszego słynnego rysownika okładek Jerzego Kurczaka. Artwork przedstawiający biskupa w dosyć dwuznacznej sytuacji przyglądającego się swojemu szyderczemu, diabelskiemu odbiciu to doskonałe odzwierciedlenie stylistyki tekstów materiału zawartego na krążku. Perfekcja w każdym calu!
Co się tyczy samej reedycji i formy jej wydania. Jest podobnie jak w przypadku poprzednich, tegorocznych wznowień Kat o których już wam pisałem. Jest tradycyjnie, skromnie, acz solidnie. Metal Mind postarał się aby wznowienia były możliwie jak najbardziej wierne pierwotnemu wydaniu. Szkoda, że nie uświadczymy żadnych fotografii grupy z tamtego okresu, no ale przy fakcie, że w końcu dostępna jest cała dyskografia Kat, na dodatek wydana w bardzo przyzwoitej formie, można to wybaczyć. Wydawnictwo te nie wymaga specjalnego zachwalania, dobrze o tym wiecie. Trzeba to mieć i tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz