Jak powszechnie wiadomo w 2015 roku nastąpił rozłam w ekipie Immortal. W zespole zostali Horgh i Demonaz, natomiast Abbath, dotychczasowy lider grupy odszedł i postanowił kontynuować swoją muzyczną pasję solowo. Byłem bardzo ciekaw jego pierwszego krążka pod nowym- starym szyldem jako, że materiał na nim zawarty przeznaczony był poniekąd na kolejny album Immortal. Projek Abbath'a zasili King (bas, znany min. z Gorgoroth, Ov Hell oraz God Seed) oraz Kevin "Creature" Foley (perkusja). Znając dotychczasową spuściznę muzyczną Olve Eikemo, poprzeczka była podniesiona stosunkowo wysoko, i mieli przed sobą konkretne wyzwanie.
Do rzeczy. Po zapoznaniu się z materiałem z płyty powalony na łopatki co prawda nie zostałem, nadal trzymam się mocno na nogach, choć przyznam, momentami mocno wiało. Może mnie nie zachwycili, ale sprawili, że nabrałem apetytu i zainteresowania co z tego dalej będzie, z pewnością będę wyczekiwał kolejnego krążka, który podobno już powstaje.
Co się tyczy samej muzyki. Fajny, zróżnicowany materiał. Mamy kawałki mocno nacechowane stylem Immortal, z fajnymi riffami i skutą lodem atmosferą jak chociażby "Winterbane", "Ashes of the Damned" czy "Root of the Mountain". Są i kompozycje odbiegające od tradycyjnej struktury utworów jakie do tej pory pisał Abbath, mianowicie "Fenrir Hunts" czy też "Endless", którym jest bliżej do ogólnie już znanych black metalowych tworów.
Całość albumu zespala pewna motoryka oraz cechy muzyki, pod której wpływem Abbath był chyba zawsze. Chodzi mi tu o wpływy chociażby Accept, Motorhead czy Bathory. Wzorce jakby nie było szlachetne i fajnie się je wyłuskuje podczas słuchania.
Na deser (nie wiem czemu nie uwzględnione w trackliście) otrzymujemy cover "Riding on the Wind" Judas Priest, wyszło dosyć nietuzinkowo z wokalem Abbath'a, oraz "Nebular Ravens Winter" Immortal. Nagrania tego drugiego szczerze nie rozumiem, po co i na co. Cóż, nie mi to oceniać, może były ku temu jakieś pobudki i potrzeba. Chcieli to nagrali.
Podsumowując, generalnie płytka na plus, podoba mi się, ale oczarowany nie jestem. Czekam na ich kolejne wydawnictwo bo ciekawi mnie w jakim to kierunku pójdzie. Na chwilę obecną jest to coś mocno obiecującego. Mając teraz porównanie z najnowszym dziełem duetu Horgh/ Demonaz pod szyldem Immortal można mieć pewne porównanie. Mi osobiście nasuwa się jeden wniosek. Starzy koledzy Abbath'a idą w kierunku odgrzebywania starego Immortal, natomiast Abbath idzie dalej, kontynuując to z czym zostawił dawny zespół na "All Shall Fall". Z tego względu nieco ciężko to ze sobą zestawiać, bo to dwie odmienne ścieżki, i każda ze swą własną jakością, także pozostają tu już kwestie gustu. Obie drogi i ich efekt jest moim zdaniem kapitalny przez co kibicuję mocno obu ekipom.
Poniżej standardowe wydanie płyty w digipaku oraz w limitowany boksie z przypinką, frotką i naszywką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz