wtorek, 24 kwietnia 2018

Apostasy- The Blade of Hell (Fallen Temple 2017)

Dziś znalazłem chwilę aby napisać wam parę słów refleksji w kwestii ostatniej Epki chilijskiego, thrashowego komanda z Apostasy. Ten cd to tak naprawdę moje pierwsze zetknięcie z tym zespołem, a są to już weterani. Nie mają wielu nagrań na swoim koncie, ale pierwsze demo sięga 1989 roku! "The Blade of Hell" to bardzo slayerowski materiał, oscylujący wokół tego co Slayer miał do zaproponowania na "Show No Mercy" i częściowo "Hell Awaits". Kawałek "Virgin Sacrifice" to kapitalny tego przykład, wystarczy zwrócić uwagę nie tylko na same riffy, ale i na wokal. Jest w tym też trochę szaleństwa Destruction oraz mroku, klimatu "The Return..." Bathory. Jak do tej pory chyba nie zetknąłem się z nagraniami z zakresu Thrashu w których słyszałbym tak wyraźnie elementy tej płyty Quorthona, no ale to w sporym stopniu kwestia subiektywna. Momentami klimat jest iście diabelski i niepokojący. Brzmienie "The Blade of Hell" jest mocne, czytelne, świeże, są w tym spore pokłady energii, dobrze się tego słucha. I co bardzo istotne, nie ma tu nudnego i przewidywalnego "odgrzewania wczorajszej zupy". Dla zwolenników oldschoolu pozycja niemal obowiązkowa, bo to przede wszystkim granie zakorzenione w kalsyce. Te 4 utwory łyka się bez popity i z marszu ma się ochotę na odpalenie Epki ponownie. Naprawdę solidne zaostrzenie apetytu na nadchodzący w tym roku pełny album. Mogę śmiało i z czystym sumieniem polecić. Jak to się mówi, lipy nie ma!

https://www.facebook.com/apostasych/
https://www.facebook.com/fallentemple666/


sobota, 21 kwietnia 2018

Vader- The Ulitmate Incantation/ Dark Age (Earache Records 1992/ Witching Hour 2018)

Płyta pomnik, jedno z absolutnie szczytowych osiągnięć naszej metalowej sceny i rodzimego Death Metalu. Jeden z pierwszych albumów z naszego kraju, który zawojował scenę za granicą, moim zdaniem vaderowskie opus magnum! Tak, 1992/93 rok... Ileż ta płyta musiała wtedy narobić zamętu na przetartym już nieco przez "Morbid Reich" szlaku.. Pierwszy polski zespół w barwach tak znaczącej wytwórni jak Earache, wywiady z zagranicznej telewizji i prasie traktującej o ekstremalnym graniu, znakomity, klimatyczny teledysk do "Dark Age" emitowany w Headbanger's Ball. No  działo się, działo. Mija już tyle lat od wydania "The Ultimate Incantation", a ta płyta zdaje się nie starzeć, to wciąż klasa w temacie, wciąż chce się tego słuchać, a materiał tu zawarty za każdym razem kładzie na łopatki, urywa łeb i co tylko. Bez takich kawałków które znalazły się na albumie jak wspomniany "Dark Age", "Reign Carrion", "Crucified Ones", "Decapitated Saints" czy wreszcie mój ulubiony utwór z całej twórczości Vader- "The Final Massacre" nie da się egzystować, a przynajmniej tym, dla których ten zespół sporo znaczy. Cześć zawartego tu materiału pochodzi z wcześniejszych demówek grupy, ale uważam, że to właśnie tutaj nabrały ostatecznych szlifów i wybrzmiały z pełną mocą i siłą. Dzieło skończone, co tu dużo mówić. No i jeszcze ta okładka autorstwa Dana Seagrave'a...Klasyka po kres czasu!
Teraz kilka słów o "Dark Age". W związku z nieudaną w niedawnym czasie próbą reedycji tego materiału, zespół postanowił nagrać "The Ultimate Incantation" ponownie i wydać pod wspomnianym przed chwilą tytułem. Reinterpretacji, rewitalizacji zostało poddane wszystko, nie tylko same utwory (jak się okazało cały rozkład jazdy to wynik kilku sesji nagraniowych sięgających 2007 roku, wbrew pozorom wyszło bardzo spójnie), ale także szata graficzna płyty. Zapewne znajdzie się sporo osób, które stwierdzą, że to wydawnictwo jest zupełnie niepotrzebne, że nie miało sensu, że chęć zysku i w ogóle szkoda na nie czasu. Ja jestem daleki od takich wniosków. Vader nadał tym kawałkom nowego, soczystego brzmienia, to raz, dwa, że ukazał te kompozycje w nowym świetle, nowej jakości, przedstawił je w sposób jaki zabrzmiałyby obecnie. I mimo, że kawałki nie pochodzą z jednej nasiadówki w studio uważam, że płyta wyszła świetnie, powstała naprawdę wartościowa retrospekcja (btw, fajny zabiegiem, a za razem odniesieniem, było umieszczenie wewnątrz bookletu zdjęć składu, który tworzył płytę niegdyś, oraz składu obecnego). Oryginału "Dark Age" nie przebija, to jasne i nie ma nad czym dyskutować, ale słuchało i słucha się tego praktycznie z niemal takim samym zauroczeniem i wypiekami jak pierwowzoru sprzed lat. Po prostu jest w tym wciąż ta niesamowita pasja do grania, a o to przecież chodzi. To samo tyczy się okładki, Dan Seagrave tchnął w nią nowe życie, stała się jeszcze bardziej wyrazista, uwydatniły się jej walory.
Reasumując, nie mam zamiaru mówić, że ten na nowo nagrany materiał to jakaś pomyłka, badziew itd. Ale jak zwykle, będąc totalnie szczerym mi robota jaką wykonał tu Vader naprawdę się spodobała i wiem, że bardzo często będę sobie do tej nowej interpretacji "The Ultimate Incantation" wracał, myślę, że z równą częstotliwością jak do oryginału. Co za tym idzie, szczerze mogę polecić, do mnie ten zabieg przemówił i uważam, że zasłużył na docenienie.
Poniżej oryginalne wydanie na cd wydane przez Earache, oraz "Dark Age" (Witching Hour zrobiło tu kawał dobrej roboty, bo wydawniczo na najwyższym poziomie) w wersji jewelcase oraz na limitowanym, zielonym winylu + plakat (zrobiony na wzór promocyjnego z Carnage Records z 1992).

http://www.vader.pl/
https://www.facebook.com/vader/
http://store.witchinghour.pl/









wtorek, 17 kwietnia 2018

Naer Mataron- Lucitherion: Temple of the Radiant Sun (Witching Hour 2018)

Już po pierwszych dźwiękach było oczywiste, że to będzie najcięższy materiał Naer Mataron, a i już nie dominujący stricte Black Metalowymi pierwiastkami, a wręcz na równi zbalansowany z Death Metalem. "Lucitherion" jest przepełniony ciężarem i agresją, ale nie brak mu też ciekawych akcentów melodycznych w konstrukcji riffów (mimo tego to wciąż brutalna i walcowata bestia) rodem z bliskiego wschodu/ rejonu Morza Śródziemnego, których pełno jest na płytach Nile czy Melechesh, a nawet u Behemoth się to przewinęło w przeszłości nie raz. U nich ten kierunek był już słyszalny na "Long Live Death" z 2012, ale teraz stało się to tak wyrazistą częścią kompozycji. Przyszło na ten album trochę poczekać, ale uważam, że było warto. Naer Mataron zrobił wyraźny krok naprzód i stworzył piekielnie dobrze prosperującą, Black/ Death Metalową machinę o oryginalnym brzmieniu i charakterze i jeszcze większej sile rażenia (w niecałych 40 minutach chaosu zmieściło się 10 wgniatających w glebę kawałków). Koła tu nie odkrywają, ale wyczerpująco eksplorują swoją niszę. Udało im się zaproponować świeży, potężny materiał, który na pewno nie odstaje od ich poprzednich płyt, a kroczy dumnie naprzód wnosząc nową jakość i udowadniając, że zespół wciąż ma się nieźle i potrafi przywalić konkretnie, aż tynk leci. Mam wrażenie, że może to być nowy rozdział w historii Naer Mataron i ciekaw jestem jak to dalej się potoczy, czy na kolejną płytę też przyjdzie nam czekać 5 lat i czy będzie równie bezkompromisowa. Cóż, czas pokaże. Nowym materiałem zaserwowali kawał dobrego łojenia, i ewidentnie jest czego posłuchać. Mi album podszedł na tyle, że od czasu do czasu będę sobie do niego wracał, to pewne.

https://www.facebook.com/Naer-Mataron-official-122029807867493/
http://www.naermataron.eu/
http://store.witchinghour.pl/


niedziela, 15 kwietnia 2018

Behemoth- Messe Noire (Mystic Production 2018)

Miesiąc czekania na to wydawnictwo po pre-orderze dłużył się niesamowicie, no ale w końcu do mnie dotarło i to nawet dzień przed premierą. Specjalnie na celebrację tego dvd przeznaczyłem sobie cały, długi, sobotni wieczór żeby na spokojnie wszystko obejrzeć, posłuchać i naskrobać wam o nim kilka słów. Chociaż "Messe Noire" nie jest tak naładowane zawartościowo jak poprzednie dvd "Evnagelia Heretika", to jakościowo po prostu wymiata i to nawet nie samym materiałem, ale też formą wydania. Dostajemy tu dwa pełne koncerty z 2016 roku, jeden z warszawskiej Progresji, drugi z festiwalu Brutal Assault (oficjalny bootleg), komplet teledysków do albumu "The Satanist" oraz, w przypadku tego wydania, cd z częściowym zapisem koncertu z Warszawy (nie rozumiem zabiegu obcięcia pozostałych 6 kawałków, ale cóż, ważne, że brzmieniowo wyszła totalna miazga i, że można sobie tego posłuchać w audio). Koncert z Brutal Assault jak najbardziej bardzo dobry, jednak to misterium z Progresji zagrało na tym wydawnictwie pierwsze skrzypce. Sztuka została świetnie wyreżyserowana, ubogacona obrazami z teledysków, wypełniona po brzegi różnymi technicznymi zabiegami, a przede wszystkim kipiąca dynamiką, energią i chemią w zespole. Dali tu z siebie 200%. Punktami kulminacyjnymi są tu moim zdaniem "Messe Noire", "Ora Pro Nobis Lucifer", "O Father O Satan O Sun", zagrany z niesamowitym kopem, podtuningowany staroć "Pure Evil and Hate" (tutaj były ciary proszę Państwa!) oraz wieńczący koncert klasyk "Chant for Ezkaton 2000". Warto też wspomnieć świetny kontakt z publiką zebraną tego wieczora na sztuce. Jednym słowem dzieje się na tym materiale i grzechem śmiertelnym byłoby nie stwierdzić, że zawarta tu została esencja Behemoth na żywo. Koncert na światowym poziomie!
W kwestii samego wydania wersja cd/dvd została wypuszczona jako digibook wypełniony kilkunastoma stronami archiwalnych zdjęć koncertowych z tamtego czasu, wszystko w czerni, bieli i złocie. Wygląda to bardzo estetycznie i profesjonalnie- po prostu cieszy oko, a w wersji winylowej wygląda zapewne jeszcze bardziej imponująco ze względu na większy format. Dla fanów Behemoth mus absolutny, dla całej reszty metalowych entuzjastów przykład jednego z koncertowych wzorców po które warto sięgnąć i które trzeba zobaczyć!









sobota, 14 kwietnia 2018

Mortiis- Secrets of My Kingdom: Return to Dimensions Unknown (Cult Never Dies/ Crypt Publications 2018)

Na wznowienie "Secrets of My Kingdom" Mortiisa przyszło poczekać kilkanaście lat, ale opłaciło się. Wydaną niegdyś w bardzo niewielkim nakładzie, jako dodatek do limitowanej wersji płyty "The Stargate", książkę wznawia w tym roku sojusz Cult Never Dies oraz Crypt Publications. I nie mamy do czynienia tylko i wyłącznie ze wznowieniem zawartości oryginału. Pierwowzór posiadał tylko i wyłącznie grafiki (autorzy: Juha Vuorma oraz Mark Riddick) oraz teksty Mortiisa wprowadzające i opisujące świat który stworzył na potrzeby swojej muzyki. Obecne wydanie to już tak naprawdę biografia twórcy i poniekąd zobrazowanie, przedstawienie w obrazie i słowie fenomenu Dark Dungeon Music. Dodany został bardzo obszerny i wyczerpujący wywiad z Mortiisem przeprowadzony przez Dayala Pattersona, który obejmuje czas od pierwszych muzycznych fascynacji Havarda, poprzez czasy w Emperor, po płytę "The Stargate". Nie pominięto także projektów pobocznych czyli Vond, Fata Morgana oraz Cintecele Diavolui. W sumie 32 strony samego wywiadu. Czyta się to jednym tchem. Nowe oblicze publikacji uzupełniają również wywiady z muzykami, twórcami, którzy z tamtym czasie zetknęli się ze sztuką Mortiis czy też współpracowali w jej ramach, nowe grafiki przygotowane specjalnie przez Davida Thierree (odpowiedzialny jest także za nową okładkę książki) oraz skany odręcznych notatek, tekstów spisanych przez Havarda w latach 90-tych. Wszystko to jest wydrukowane na wysokiej jakości papierze, z dodatkową ilością archiwalnych zdjęć oraz w twardej oprawie. Pieczałowicie, z rozmachem oraz dbałością o szczegóły. Jednym słowem oczekiwania zostały zaspokojone z nawiązką. Cult Never Dies, jakby nie patrzeć, to już konkretna marka i wszystko co wychodzi spod ich rąk to synonim najwyższej jakości, nie inaczej jest w tym przypadku. Wszyscy Ci którzy marzyli o posiadaniu "Secrets of My Kingdom" mają to teraz na wyciągnięcie ręki i to w jeszcze lepszym wydaniu, jeszcze bardziej klimatycznym.

http://www.cultneverdies.com/p/cult-never-dies-releases.html
https://www.facebook.com/CultNeverDies/
https://www.facebook.com/MortiisBook/
https://www.facebook.com/officialmortiis/

Poniżej trochę samej zawartości księgi:












niedziela, 8 kwietnia 2018

Druadan Forest- The Lost Dimension (Wolfspell Records 2017)

Druadan Forest to jeden z wielu projektów V-KhaoZ'a znanego z Vargrav, Oath czy ostatnio Old Serpent's Lore. Pod szyldem Druadańskiego Lasu jest już kilka demówek, epka i dwa pełne albumy, "The Lost Dimension" to właśnie ten drugi. Muzyka zawarta na płycie należy do nurtu zespołów, które rozwinęły estetykę oraz styl/ gatunek zapoczątkowany niegdyś przez Mortiisa czy Summoning. Mroczna fantastyka, teksty i klimat mocno inspirowane twórczością Tolkiena, muzycznie to przede bogate spektrum klawiszy okraszone Black Metalowymi wokalami ,odrobiną gitar i miarową perkusją. Jest epicko, majestatycznie, dźwięki są nostalgiczne, kreujące pełne magii pejzaże. Nie da się ukryć, że to co w tej sztuce najistotniejsze budowane jest na instrumentach klawiszowych, a celem jest oczywiście klimat i atmosfera. To jest to co podlega ocenie w pierwszej kolejności. Będąc szczerym V-KhaoZ stworzył album, który obraca się tak naprawdę w tym wszystkim co wyeksploatowało już Summoning (różnica jest tak naprawdę w barwie i brzmieniu, pomysły mniej lub bardziej się pokrywają, niespecjalnie można znaleźć tu coś nowego, trochę inaczej było w przypadku wcześniejszej płyty "The Loremasters Time". Ta była nieco bardziej urozmaicona, bogatsza tematycznie. "The Lost Dimension" została osadzona mocno w epickim, pompatycznym koncepcie. Przez cały czas trwania płyty mamy mniej więcej ten sam charakter kompozycji, trochę jednostajny, jakby narracyjny do opowieści, która snuje się powoli w tle. Nie jest to oczywiście złe rozwiązanie, jest w tym jakiś swoisty urok, kreuje się z tego jeden spójny opus, ja natomiast wolę odrobinę więcej dynamizmu i urozmaiceń. Podsumowując jest to solidny tytuł w obrębie tzw. Medieval Black Metal, Ambient, Dungeon synth, ale niespecjalnie wybija się tu na coś więcej i przed szereg nie wybiega. Jest to raczej pozycja dla oddanych fanów tej estetyki, tym osobom mogę spokojnie polecić. Osobiście bardzo lubię te klimaty, ale ta płyta jakoś szczególnie mnie nie powaliła i będę wracał do niej tylko od czasu do czasu. Jak już wspomniałem, bardziej odpowiadał mi debiutancki, pełnowymiarowy materiał tego projektu.

czwartek, 5 kwietnia 2018

Vargrav- Netherstorm (Werewolf Records 2017)

Jestem pod sporym wrażeniem tego projektu. Już po przesłuchaniu próbek materiału Vargrav wiedziałem, że album jako całość będzie czymś absolutnie wyjątkowym. Na płytę przyszło mi trochę poczekać, ale gdy w końcu do mnie dotarła to czas ten został zrekompensowany z nawiązką. Swoim majestatycznym, epickim Black Metalem podpartym ścianami gitar, wampirycznymi wokalami i potężnymi, klawiszowymi pasażami (które są tu najważniejszą częścią składową kompozycji, one nadają całości tego niesamowitego wydźwięku) Vargrav niemal starł się z debiutami Emperor i Limbonic Art, czy też albumem "Stormblast" Dimmu Borgir. Tak właśnie, i nie uważam aby miała to być przesada. "Netherstorm" zasługuje na taką opinię i na konkretne docenienie, bo naprawdę jest w stanie konkurować z tymi klasycznymi dziełami pionierów tego typu grania, czyli tej, nazwijmy to, symfonicznej odsłony Black Metalu. V-KhaoZ, odpowiedzialny za całą warstwę muzyczną, i niemal całą tekstową, stworzył na tej płycie praktycznie tą samą niesamowitą atmosferę jaką miały ponad 20 lat temu "Moon in the Scorpio" czy "In the Nightside Eclipse". Z tym, że teraz brzmi to potężniej i jeszcze bardziej przestrzennie. Tylko ktoś kto totalnie czai te klimaty, jest z nimi w jakiś sposób zżyty, potrafi oddać ich sedno, odtworzyć ten klimat, brzmienie, a za razem nadać mu nowej jakości. V-KhaoZ pod szyldem Vargrav tego właśnie dokonał. "Netherstorm" kultywuje dziedzictwo wyżej wspomnianych płyt, przenosząc ich esencję i klimat w nowy wiek. Uważam, że każdy kto siedzi w Black Metalu powinien tej płyty posłuchać, zaniechanie w tej kwestii byłoby tu wręcz niewybaczalne.
Album wydany został prze fińską Werewolf Records jako digipak cd oraz w dwóch wersjach winylowych, do których jako bonus dodano 7'' z dwoma utworami, min. coverem Emperor "Ancient Queen". Jak już widać po samych grafikach towarzyszących chociażby niżej zaprezentowanej płytce cd, V-KhaoZ ma totalne wyczucie estetyki jaka powinna tego typu sztuce towarzyszyć. Dosłownie wszystko się tu zgadza!


P.S. U nas dystrybucją płyty zajmuje się Fallen Temple