Jak już kiedyś wam wspominałem, Besatt był wśród pierwszych Black Metalowych ekip z jakimi się zapoznawałem, zatem darzę tę hordę szczególnym sentymentem. Wciąż mam w pamięci pierwsze zetknięcie z takimi albumami jak "Sacrifice for Satan", czy "Hellstorm". Robiły te diabelstwa wrażenie i w sumie robią do tej pory, dalej chce się tego słuchać i śledzić poczynania Beldaroha.
W tym roku Mara Productions postanowiło upamiętnić w formie koncertowego wydawnictwa występ Besatt jaki miał miejsce w ramach "Black Night by Mara II" 23 czerwca 2018 roku. Wydawnictwo ma swoją premierę równo rok po tym wydarzeniu. Zespół zagrał co nieco ze swoich żelaznych klasyków, w tym mój ulubiony "Blood Of My Enemies" oraz trochę nowszych rzeczy. Wypadli znakomicie! Tyle lat na scenie, dziesięć albumów na koncie, a wciąż są niepodważalną siłą w polskim podziemiu BM i konsekwentnie idą do przodu nie oglądając się na boki. W moim odbiorze stale są w stanie zaprezentować Black Metal najwyższej próby, rozwijać się w obrębie swojej niszy wraz z każdym albumem, wciąż będąc wiernym swojej estetyce i oldschoolowi. Koncert z Zabrza jest tego doskonałym przykładem. Besatt dojrzał, ale się nie zestarzał. Wciąż można znaleźć w ich misterium, jak i samej muzyce, tę energię która tliła się w nich na pierwszych płytach, mimo tego, że skład zdążył się totalnie zmienić. Zespół pokazał formę w każdym calu, tworząc iście piekielną i esencjonalną sztukę. Wcale się nie dziwię, że twórczość Besatt ma swoich wiernych fanów również poza granicami kraju, czy to w Ameryce Południowej, czy odległej Japonii, gdzie zdążyli już spowić deski scen w bluźnierstwie i ogniu.
Chylę czoła przed Mara Productions za to wydawnictwo i chęć udokumentowania kolejnego etapu w historii Besatt!
http://www.besatt.net/
https://www.facebook.com/Besatt-Horde-1597752340516014/
https://awakeninginthedark.pl/
English version:
As I once mentioned, Besatt was among the first Black Metal bands I got familiar with, so I have a special fondness for this horde. I still remember the first encounter with such albums as "Sacrifice for Satan" or "Hellstorm". They had a pure devilish impact on me and they still have to this day, I still want to listen to it and follow what Beldaroh will create next.
This year, Mara Productions decided to commemorate a concert by Besatt in the form of a live album. The gig presented here was a part of "Black Night by Mara II" (June 23, 2018). The release came out exactly one year after this event. The band played a bit of their kvlt classics, including my favorite "Blood Of My Enemies" and some newer stuff. That was a hell of a gig! So many years on stage, ten albums in discography, and they are still an unquestionable force in the Polish underground BM, and consistently step forward without compromises. In my opinion, they are constantly able to present Black Metal of the highest quality, develop within their niche with each album, still being faithful to their aesthetics and oldschool. The concert from Zabrze is a perfect example. Besatt is a mature band right now, but they did not grow old. You can still find in their mystery, as well as the music itself, the energy that smoldered in them on the first records, despite the fact that the line-up has changed completely. The band showed the form in every inch, creating truly infernal and essential art. I am not surprised at all that Besatt's works have their faithful fans also outside Poland, whether in South America or distant Japan, where they already managed to cover the scenes in blasphemy and fire.
I have a huge respect to Mara Productions for this release and the desire to document the next chapter in the history of Besatt!
sobota, 29 czerwca 2019
sobota, 22 czerwca 2019
Batushka - Hospodi (Mystic Production/ Metal Blade Records 2019)
Do rzeczy. Nie powiem, że nie czekałem na ten album, czekałem i to bardzo. Miałem niezaprzeczalną ochotę przekonać się w jakim kierunku pójdzie czy też ewoluuje muzyka jaką poznaliśmy na pierwszej płycie "Litourgiya". Koncept i klimat na równi oryginalne i fenomenalne, jak zresztą same utwory. Poprzeczka była postawiona wysoko i można było sobie pomyśleć, że lepiej i równie zaskakująco się już nie da. Przecząc temu srogo bym się pomylił. "Hospodi" zaskoczył mnie pozytywnie i udowodnił, że tak trafiony, muzyczny pomysł nie musi ograniczyć się do jednej płyty i potem się wypalić. Najnowszy album może nie bije debiutu, ale stoi z nim ramię w ramię i eksploruje nowe rejony w ramach tego samego konceptu.
Ponownie mamy album z jednym konkretnym motywem przewodnim. Tym razem padło na prawosławną liturgię śmierci wraz z towarzyszącymi jej ortodoksyjnymi obrzędami pogrzebowymi, modłami i pieśniami za zmarłych z zamierzchłej historii. Na całość misterium składa się intro oraz dziewięć utworów podzielonych na jakby trzy akty: Wozglas (Święte Wezwanie), Utro (Poranek) oraz Dien (Dzień). Płyta z każdym utworem nabiera rozpędu i pokazuje coraz to pełniejsze i coraz bardziej podniosłe, pełne patosu oblicze. Koniecznie trzeba słuchać jej w całości, a nie wybiórczo (takie było założenie). Wtedy efekt jest najlepszy. Teraz kwestia brzmienia. Jest dynamiczne, przestrzenne, ma o wiele więcej mocy, a co za tym idzie, jest bardziej przystępne w stosunku do debiutu. Taki zabieg wpływa też na przekaz zawartych tu kompozycji - miało być z rozmachem, już nie kameralnie. Nie jest to już spowita mrokiem i cieniem liturgia z zapomnianej cerkwi gdzieś na odludziu, a potężne misterium na miarę Ławry Troicko - Siergiejewskiej. Jeżeli taki właśnie był cel, to został on osiągnięty. Riffy na płycie nie są zbyt wyszukane, utrzymany jest prosty schemat, ale za to uformowany w bardzo efektowny sposób, nie brakuje odwołań do Metalowej klasyki. Trochę można się tu odnieść do struktur jakimi operował Bathory, niby prosto, a zagrane tak, że potęgi i epickości temu nie brak. Warto też wspomnieć, że poza tymi charakterystycznymi, złowieszczymi wokalami przez całą płytę przewijają się chóralne zaśpiewy, które już ostatecznie dopełniają pompatyczności i podniosłości całości odprawianego tu misterium śmierci. Najlepszymi reprezentantami każdej z trzech części na jakie podzielony jest "Hospodi" są "Wieczernia", "Polunoszcznica" (najbardziej nośna melodia z całego albumu) oraz wieńcząca album "Liturgija" (tutaj się dzieje!). Każdy z tych utworów może być brany jako wizytówka niniejszej płyty.
Podsumowując, materiał nie rozczarował, poszedł w swym koncepcie i estetyce krok dalej przedstawiając potężny i oryginalny muzyczny pejzaż skąpany w podniosłości, nietuzinkowym klimacie i wszechobecnym mroku. Polecam bezapelacyjnie!
https://www.facebook.com/Batushkaband/
https://batushkaofficial.com/
https://www.mystic.pl/intro/
https://www.metalblade.com/us/
English version:
At the very beginning of this review, I must make it clear that there will not be a dispute about the split in the band and any other plot, hate and issues that do not concern the music itself and the content of the album. Let us leave it to those who, because of the lack of other activities, deal with such issues. On Welcome to the Morbid Blog there was not, there isn't and there will not be a place for such things.
To the point. I will not say that I did not wait for this album, I waited as hell. I had an undeniable desire to hear in which direction it would go, how the music that we met on the first album "Liturgija" will evolve. The concept and atmosphere are equally original and phenomenal, as are the songs themselves. The bar was set high and one could think that it would be impossible to beat it. Saying yes to that, I would be wrong. "Hospodi" positively surprised me and proved that such musical idea does not have to be limited to one record and then burn out. The latest album may not beat the debut, but stands with it arm to arm and explores new areas within the same concept.
Again we have an album with one specific leitmotif. This time it is the Orthodox liturgy of death along with the accompanying orthodox funeral rites, prayers and songs for those who died taken from the shelves of history. The whole mystery consists of an intro and nine pieces divided into three acts: Wozglas (Holy Call), Utro (Morning) and Dien (Day). The album is gaining momentum with each song and shows more and more of its sublime, full of pathos face. It is necessary to listen to it in its entirety, not selectively (that's how it was meant to be). Then the effect is the best. Now the question of the sound. It is dynamic, spatial, has a lot more power, and hence, it is more accessible compared to the debut. Such move also affects the presentation of the compositions contained here - it was supposed to be in full swing, no more cameral. It is no longer a dark and shrouded liturgy from a forgotten church somewhere in a remote area, but a mighty mystery in a vein that can be compared to the Troitko - Sergeyevskaya Lavra monastery. If this was the goal, it was achieved. Riffs on the album are not very sophisticated, a simple scheme is maintained, but it is formed in a very effective way, there are clear references to Metal classics. You can relate a little to the structures that Bathory operated on, seemingly simple, but played in such a way that it do not lack power and epiciness. It is also worth mentioning that apart from these characteristic, ominous vocals, the choral chants, which finally complete the pomposity and sublimity of the whole mystery of death, pass through the whole album. The best representatives of each of the three parts to which "Hospodi" is divided are "Wieczernia", "Polunoszcznica" (the most catchy melody from the entire album) and the crowning "Liturgija" (now that's an epic stuff!). Each of these works can be taken as the showcase of this record.
To sum up, the album did not disappoint, it went in its concept and aesthetics a step further presenting a powerful and original musical landscape bathed in sublimity, extraordinary atmosphere and omnipresent darkness. Decisively recommended!
czwartek, 20 czerwca 2019
Vermisst - Emanacje Prawiecznych Widm (Fallen Temple 2019)
Mamy rok 2019, a mi zdaje się jakbym przeniósł się właśnie do 1993. Taką oto podróż w czasie serwuje demo poznańskiego Vermisst. Stojący za tym projektem Vorghast (perkusja, wokal) oraz Beltah (gitara) to zdaje się weterani sceny, którzy nie tylko kultywują dawny styl i tradycje Black Metalu początku lat 90tych, ale również wciąż się w tej muzyce i brzmieniu odnajdują mimo tak znacznego upływu czasu. Odpalając "Emanacje Prawiecznych Widm" słyszymy echa wczesnych nagrań Sacrilegium, dem Xantotol, Behemoth, gdańskiego Mastiphal, czy pierwiastków norweskiej sceny chociażby spod znaku pierwszych płyt Burzum oraz Darkthrone. W czterech zawartych tu kompozycjach tkwi jeden z przykładów esencji Black Metalowej sztuki. Twórcy w ogóle nie przejmują się tu produkcją, techniką, przesadnym dopieszczaniem nagrania. Dla nich liczy się klimat, atmosfera, przesiąknięty czernią duch dawnych dni. I chwała im za to! Chwała, że im wciąż się chce, że pamiętają i nie pozwalają zapomnieć innym. Surowe riffy, posępność, wampiryczny wokal. To wszystko znajdziecie na niniejszej taśmie. Każdy jej dźwięk to wizja nocy, pełni i majaczącej na północy czerwonej łuny ognia, którą płoną niegdyś mocno i jasno! Jeżeli ktokolwiek z was ma ochotę na podróż do tamtych dni, to Vermisst ją ofiarowuje, możecie być tego pewni!
https://www.facebook.com/fallentemple666/
Kontakt do zespołu/ Band contact: vermisst@wp.pl
English version:
We have 2019, and it seems to me as if I had just moved to 1993. The demo of Poznań's Vermisst serves this time travel. Vorghast (drums, vocals) and Beltah (guitar) that stands behind this project seem to be veterans of the scene who not only cultivate the old style and traditions of Black Metal of the early 90s, but also still find themselves in this music and sound despite such a significant passage of time . While playing "Emanacje Prawiecznych Widm" (Emanations of the Rightful Wraiths) we hear the echoes of the early Sacrilegium recordings, demo stuff of Xantotol, Behemoth, Mastiphal from Gdańsk, or the elements of the Norwegian scene in the vein of early Burzum and Darkthrone. The four compositions here include one of the examples of the essence of Black Metal art. The creators do not care about production, technique or the excessive improving of the recording . For them the climate, the atmosphere, the spirit of old days, permeated with blackness, is what counts. And thank them for that! Total respect that they still want to do it, that they remember and do not let others forget. Grim riffs, bleakness, vampiric vocals. You will find all of that on this tape. Each note of this demo is a vision of the night, the fullmoon and a looming red glow of fire coming from the north, the one which once burned strongly and brightly! If any of you want to travel to those days, Vermisst offers it, you can be sure!
https://www.facebook.com/fallentemple666/
Kontakt do zespołu/ Band contact: vermisst@wp.pl
English version:
We have 2019, and it seems to me as if I had just moved to 1993. The demo of Poznań's Vermisst serves this time travel. Vorghast (drums, vocals) and Beltah (guitar) that stands behind this project seem to be veterans of the scene who not only cultivate the old style and traditions of Black Metal of the early 90s, but also still find themselves in this music and sound despite such a significant passage of time . While playing "Emanacje Prawiecznych Widm" (Emanations of the Rightful Wraiths) we hear the echoes of the early Sacrilegium recordings, demo stuff of Xantotol, Behemoth, Mastiphal from Gdańsk, or the elements of the Norwegian scene in the vein of early Burzum and Darkthrone. The four compositions here include one of the examples of the essence of Black Metal art. The creators do not care about production, technique or the excessive improving of the recording . For them the climate, the atmosphere, the spirit of old days, permeated with blackness, is what counts. And thank them for that! Total respect that they still want to do it, that they remember and do not let others forget. Grim riffs, bleakness, vampiric vocals. You will find all of that on this tape. Each note of this demo is a vision of the night, the fullmoon and a looming red glow of fire coming from the north, the one which once burned strongly and brightly! If any of you want to travel to those days, Vermisst offers it, you can be sure!
niedziela, 16 czerwca 2019
Darkthrone - Transilvanian Hunger (Peaceville Records 1994/ 2019)
W 1993 roku Darkthrone miał już na swoim koncie trzy pełne albumy. Po bardzo udanym, wręcz ikonicznym "Under a Funeral Moon" przyszedł czas na kolejny materiał. W tamtym czasie Fenriz i Nocturno Culto mieli ze sobą nieco słabszy kontakt, głównie z powodu śmierci Euronymousa i wszystkich wydarzeń temu towarzyszących. Każdy zaszył się na swoim podwórku ażeby przeczekać sytuację i całą policyjną (nie tylko) zawieruchę temu towarzyszącą. Ciekawym jest, że obaj członkowie Darkthrone napisali swoje własne kompozycje na nadchodzącą płytę, lecz zanim Nocturno zdążył wyjść ze swoimi pomysłami zdążył otrzymać już taśmę z gotowymi utworami autorstwa Fenriza. Traf chciał, że się spodobały i Nocturno nagrał do nich tylko wokale, natomiast za wszystkie instrumenty oraz połowę tekstów odpowiedzialny jest Fenriz. Część liryków, na jego prośbę, napisał Varg Vikernes przebywający wtedy w więzieniu w Trondheim. Udział Varga w tym wydawnictwie nie uszedł uwadze sceny i pojawiły się różnej maści sygnały dezaprobaty, jak chociażby groźby wystosowane prze Jon'a Nodtveidt'a (Dissection) czy It'a z Abruptum na łamach Slayer Mag. Jak mozna się domyślić, na gadaniu się skończyło. Swoją drogą w tamtym czasie Fenriz był m.in mocno zasłuchany w trzy pierwsze płyty Burzum co rzecz jasna da się słyszeć na "Transilvanian Hunger". Nagrań dokonano w listopadzie i grudniu 1993 roku, wokale dograno już w kolejnym.
Tak oto powstała płyta jeszcze bardziej surowa i zimna niż jej poprzedniczka, bardziej mroczna i bezkompromisowa. Brzmienie jest prymitywne, niemal demówkowe, riffy prostsze, grane prawie przez całą płytę tą samą techniką, o wiele więcej tu monotonii i prostoty. Dakrthrone serwuje nam czystą black metalową esencję. Jeżeli miałbym wyszczególnić jakieś kompozycje to bez wątpienia byłby to utwór tytułowy. Jego riff wystarczy usłyszeć tylko raz i już potem zawsze będzie świdrował mózgownicę. Drugim, który bym wyróżnił jest "Skald as Satans sol" z podobnie chwytliwym riffem, ale za to jeszcze większą dawką wszechobecnej czerni.
Wypuszczonemu w 1994 roku albumowi towarzyszyły problemy natury wydawniczej. Mianowicie chodziło o hasło "Norsk Arisk Black Metal", które widniało na tylnej części poligrafii płyty. Przez nie wiele wydawnictw wycofało ją ze swojej dystrybucji. Nie obyło się bez tłumaczeń czy sprostowań, co zaowocowało złością i frustracją samych muzyków, ale jak to zwykle bywa, ostatecznie rozeszło się po kościach, a kolejne tłoczenie albumu zostało wydane już bez wspomnianej frazy. Wraz z tym wydawnictwem narodziło się też określenie "True Norwegian Black Metal", także zawarte w poligrafii.
Tak oto Darkthrone (a raczej Fenriz) stworzył jedną ze swoich trzech najsłynniejszych i najbardziej poważanych płyt, album, który stał się wzorcem dla kolejnych rzesz muzyków parających się black metalową sztuką. Bezapelacyjnie kanon tego typu grania, a jednocześnie kawał historii! Bez dwóch zdań, mój ulubiony album w dyskografii Darkthrone.
http://peaceville.com/
https://www.facebook.com/Darkthrone-101075189934422/
English version:
In 1993, Darkthrone already had three full-length albums. After the very successful, almost iconic "Under a Funeral Moon", the time has come for another material - "Transilvanian Hunger". At that time, Fenriz and Nocturno Culto had a somewhat weaker contact, mainly due to the death of Euronymous and all the accompanying events. Everyone holed up in his yard to wait out the situation and all the police (not only) turmoil accompanying it. It is interesting that both members of Darkthrone wrote their own compositions for the upcoming album, but before Nocturno managed to come up with his ideas, he had already received the tape with the finished stuff by Fenriz. Luck would have liked them, and Nocturno recorded only vocals, while Fenriz is responsible for all instruments and half of the lyrics. The other half, at his request, were written by Varg Vikernes who was then in prison in Trondheim. Varg's participation in this release has not escaped the scene and there have been various signs of disapproval, like the threats made by Jon Nodtveidt (Dissection) or It from Abruptum published in Slayer Mag. As you can guess, it was just a talk. By the way, at that time, Fenriz was, among others, very much into the first three albums of Burzum, which can of course be heard on "Transilvanian Hunger". Recordings were made in November and December 1993, the vocals were recorded the following year.
This is how the album was made even more severe and cold than its predecessor, more dark and uncompromising. The sound is primitive, almost demo-like, riffs are simpler, played almost the with the same technique during the whole album, there is much more monotony and simplicity. Dakrthrone serves us with a pure black metal essence. If I had to specify any compositions, it would undoubtedly be the title track. Its riff is enough to hear only once and then it will always drill your brain. The second track I would like to distinguish is "Skald as Satans sol" with a similarly catchy riff, but with even greater dose of ubiquitous darkness.
Released in 1994, the album was accompanied by publishing problems. Namely, it was all about the slogan "Norsk Arisk Black Metal", which appeared on the back of the printing of the record. Because of it, many publishers withdrew it from their distribution. There were a lot of explanations and corrections, which resulted in the anger and frustration of the musicians themselves, but as it usually happens, eventually it spread on the bones, and the subsequent pressing of the album was released without the phrase mentioned above. Along with this release, the term "True Norwegian Black Metal" was born, also included in the polygraphy.
This is how Darkthrone (or rather Fenriz) created one of his three most famous and most respected albums, an album that became an inspiration for the next multitude of musicians engaged in Black Metal art. Undoubtedly the cream of the crop of its style, and at the same time a piece of history! No question, my favorite album in Darkthrone's discography.
http://peaceville.com/
https://www.facebook.com/Darkthrone-101075189934422/
English version:
In 1993, Darkthrone already had three full-length albums. After the very successful, almost iconic "Under a Funeral Moon", the time has come for another material - "Transilvanian Hunger". At that time, Fenriz and Nocturno Culto had a somewhat weaker contact, mainly due to the death of Euronymous and all the accompanying events. Everyone holed up in his yard to wait out the situation and all the police (not only) turmoil accompanying it. It is interesting that both members of Darkthrone wrote their own compositions for the upcoming album, but before Nocturno managed to come up with his ideas, he had already received the tape with the finished stuff by Fenriz. Luck would have liked them, and Nocturno recorded only vocals, while Fenriz is responsible for all instruments and half of the lyrics. The other half, at his request, were written by Varg Vikernes who was then in prison in Trondheim. Varg's participation in this release has not escaped the scene and there have been various signs of disapproval, like the threats made by Jon Nodtveidt (Dissection) or It from Abruptum published in Slayer Mag. As you can guess, it was just a talk. By the way, at that time, Fenriz was, among others, very much into the first three albums of Burzum, which can of course be heard on "Transilvanian Hunger". Recordings were made in November and December 1993, the vocals were recorded the following year.
This is how the album was made even more severe and cold than its predecessor, more dark and uncompromising. The sound is primitive, almost demo-like, riffs are simpler, played almost the with the same technique during the whole album, there is much more monotony and simplicity. Dakrthrone serves us with a pure black metal essence. If I had to specify any compositions, it would undoubtedly be the title track. Its riff is enough to hear only once and then it will always drill your brain. The second track I would like to distinguish is "Skald as Satans sol" with a similarly catchy riff, but with even greater dose of ubiquitous darkness.
Released in 1994, the album was accompanied by publishing problems. Namely, it was all about the slogan "Norsk Arisk Black Metal", which appeared on the back of the printing of the record. Because of it, many publishers withdrew it from their distribution. There were a lot of explanations and corrections, which resulted in the anger and frustration of the musicians themselves, but as it usually happens, eventually it spread on the bones, and the subsequent pressing of the album was released without the phrase mentioned above. Along with this release, the term "True Norwegian Black Metal" was born, also included in the polygraphy.
This is how Darkthrone (or rather Fenriz) created one of his three most famous and most respected albums, an album that became an inspiration for the next multitude of musicians engaged in Black Metal art. Undoubtedly the cream of the crop of its style, and at the same time a piece of history! No question, my favorite album in Darkthrone's discography.
sobota, 8 czerwca 2019
Darkthrone- Old Star (Peaceville Records 2019)
Po trzech latach Darkthrone powraca do nas z kolejną płytą. Nie mogę powiedzieć, że na nią nie czekałem, każde kolejne wydawnictwo duetu Fenriz/ Nocturno Culto to konkretna dawka ciekawości cóż to panowie znów wysmażą w kwestii oldschoolowego grania. Jak tak sobie teraz przypominam, to chyba nigdy mnie nie zawiedli, od lat totalnie kupuję to co robią, na jaką ścieżkę wkroczyli wraz z "The Cult is Alive", a nawet już "Sardonic Wrath". Co już pragnę zaznaczyć, "Old Star" to cios znacznie silniejszy i bardziej esencjonalny niż "Arctic Thunder". Może na początku nie powaliły mnie jakoś szczególnie same kompozycje podczas próbnego odsłuchu, ale po odpaleniu materiału z płyty wszystko zagrało jak trzeba i album jak dla mnie sporo zyskał. Przede wszystkim płyta potężnie brzmi, soczyście, ładnie chodzi tutaj bas i perkusja. To właśnie w tym tkwi siła tego krążka. Wracając do samych numerów, to dobrze słychać tu totalny odjazd w lata 80-te i oldschoolowy Black Metal pierwszej fali, ale nie jest to tutaj trzonem materiału. Dominują nieskończone pokłady wczesnego Celtic Frost (to już niemal tradycja), amerykańskiego Pentagram oraz Candlemass. Mamy tu też bardzo fajne akcenty w powoli kroczącym utworze tytułowym nawiązujące do najlepszych Metalowych ballad wspomnianych lat 80-tych. Tak oto dostaliśmy chyba najcięższe strukturowo wydawnictwo Darkthrone od wielu lat, acz niepozbawione nowych inspiracji i klimatu. Oczywiście nie jest tak, że mamy tu tylko wolne i średnie tempa, jest i trochę galopady jaką mieliśmy na poprzednich krążkach i sporo dobrych, nośnych riffów. Zdążyłem się już naczytać i nasłuchać jak to nie ściągnęli tego riffu od tego zespołu, a jeszcze innego od tamtego, że brzydko się zestarzeli. To szukanie problemów na siłę. Wiadomym jest, że nie da się cały czas w tej kwestii błyszczeć, czasem bazuje się na gotowych już patentach nadając im nową formę, brzmienie, charakter czy klimat. To robi Darkthrone i uważam robią to nad wyraz dobrze. Mają swój własny, wyrobiony, charakterystyczny styl. Autentycznie czekam na każdy kolejny ich album. Może bez wypieków, ale wciąż. "Old Star" mnie nie zawiódł mimo trudnego początku. Dla mnie to nadal są herosi w swoim graniu i to już nigdy się nie zmieni, a takich płyt jak niniejsza życzę sobie nadal!
Darkthhrone on Facebook
Peaceville Records
English version:
After three years, Darkthrone returns to us with another record. I cannot say I have not waited for it, each subsequent release of the duo Fenriz / Nocturno Culto goes with a specific dose of curiosity from me, what these gentlemen will serve again in their oldschool art. As I recall now, they probably never disappointed me, I've been completely into everything they've been doing for years, what path they've chosen starting with "The Cult is Alive" or even "Sardonic Wrath". What I want to point out, "Old Star" is a blow that is much stronger and more intense than the "Arctic Thunder". Maybe at the beginning, during the pre-listening the compositions did not appeal to me that much, but after playing the material from the physical copy everything turned out as it should be and the album gained a lot. First of all, it sounds powerful, heavy, with a significant work of bass and drums. This is the strength of this record. Returning to the compositions themselves, it's good to hear a total tribute to the 80's and old-school Black Metal of the first wave, but this is not the core of the material here. The endless inspirations taken from early Celtic Frost (almost traditionally), the American Pentagram and Candlemass dominates here. We also have very nice elements in the title track, referring to the best Metal ballads of the mentioned 80's. This is how we got the heaviest Darkthrone's release for many years, though not devoid of new inspiration and climate. Of course, it's not like we have only slow and medium pace stuff, there are some fast ones compared to what we had on previous albums and a lot of good, load-bearing riffs. I have already read and listened to how they did not steal this riff from this band, and yet another from that, that they got old in not exactly good way. It's searching for problems at a push. It is known that it is impossible to always shine in this matter, sometimes it is all based on already-made patents, giving them a new form, sound, character and atmosphere. So does Darkthrone and I think they do it extremely well. They have their own, characteristic, unique way of playing. I really look forward to any new releases by them. Maybe without a lot of excitement, but still. "Old Star" did not disappoint me despite the difficult beginning. For me, they are still heroes in their style and it will never change. I still want them to record such albums as this one!
Darkthhrone on Facebook
Peaceville Records
English version:
After three years, Darkthrone returns to us with another record. I cannot say I have not waited for it, each subsequent release of the duo Fenriz / Nocturno Culto goes with a specific dose of curiosity from me, what these gentlemen will serve again in their oldschool art. As I recall now, they probably never disappointed me, I've been completely into everything they've been doing for years, what path they've chosen starting with "The Cult is Alive" or even "Sardonic Wrath". What I want to point out, "Old Star" is a blow that is much stronger and more intense than the "Arctic Thunder". Maybe at the beginning, during the pre-listening the compositions did not appeal to me that much, but after playing the material from the physical copy everything turned out as it should be and the album gained a lot. First of all, it sounds powerful, heavy, with a significant work of bass and drums. This is the strength of this record. Returning to the compositions themselves, it's good to hear a total tribute to the 80's and old-school Black Metal of the first wave, but this is not the core of the material here. The endless inspirations taken from early Celtic Frost (almost traditionally), the American Pentagram and Candlemass dominates here. We also have very nice elements in the title track, referring to the best Metal ballads of the mentioned 80's. This is how we got the heaviest Darkthrone's release for many years, though not devoid of new inspiration and climate. Of course, it's not like we have only slow and medium pace stuff, there are some fast ones compared to what we had on previous albums and a lot of good, load-bearing riffs. I have already read and listened to how they did not steal this riff from this band, and yet another from that, that they got old in not exactly good way. It's searching for problems at a push. It is known that it is impossible to always shine in this matter, sometimes it is all based on already-made patents, giving them a new form, sound, character and atmosphere. So does Darkthrone and I think they do it extremely well. They have their own, characteristic, unique way of playing. I really look forward to any new releases by them. Maybe without a lot of excitement, but still. "Old Star" did not disappoint me despite the difficult beginning. For me, they are still heroes in their style and it will never change. I still want them to record such albums as this one!
środa, 5 czerwca 2019
Mass Insanity- Maveth (More Hate Productions 2019)
Ostatnio wpadł mi w ręce najnowszy krążek chojnickiego Mass Insanity. Zdecydowałem się poświęcić "Maveth" trochę miejsca na łamach bloga, ponieważ bardzo pozytywnie zaskoczył mnie warsztatem muzyków i naprawdę świetnym poziomem wykonawczym. Może przysłowiowego koła tu nie odkrywają, ale człowiek czuje dumę, że mamy na naszej scenie zespoły, które tak dobrze podtrzymują żywotność sztuki jaką jest Death Metal, i to spod znaku dawnych bogów gatunku. A tak, Mass Insanity to wypadkowa, powiedzmy, Morbid Angel oraz Dismember z domieszką elementów jakie serwuje nam obecnie chociażby Decapitated. Poza tym konkretnym łojeniem spod znaku Metalu Śmierci z Florydy, dostajemy również dobrze bujającą i lekko piaskową w brzmieniu Szwecję do której dołącza trochę nowszych patentów wraz z dobrym, gęstym brzmieniem, także tak to na "Maveth" wygląda. Wokalnie też jest potężnie (szacun Marcin!). Płyta ma również sporo ciekawych solówek i autentycznie słyszalnego wyczucia granej przez siebie muzyki (doświadczenia im nie brak, na koncie mają parę dem, a najnowsza płyta jest już ich trzecią w dorobku). Jedyna rzeczą, która to czysto subiektywnie mi na tym materiale nie podeszła, to te gitarowe "piski" ala Zakk Wylde powkładane tu i ówdzie. No, ale cała reszta jest tak dobra, że to w sumie mało bolesna kwestia.
Może i Mass Insanity nie jest niczym odkrywczym, zaskakującym, ale czy mamy znowu tak wiele istotnie solidnych materiałów na podziemnej scenie, tak obiektywnie solidnych pod niemal każdym względem? No właśnie, zawrotu głowy nie ma, także warto doceniać takie ekipy jak niniejsza, bo to dzięki takim jak oni to wszystko się kręci i mamy czym się pochwalić. Wszystkim Death Metalowym maniakom z pełną odpowiedzialnością polecam!
https://www.facebook.com/massinsanity/
https://massinsanity.bandcamp.com/
Mass Insanity Youtube channel
English version:
Recently, I put my hands on the latest CD of Mass Insanity from Chojnice (Poland). I decided to give "Maveth" some space on the pages of the blog, because it positively surprised me with the musicians' workshop and a really great performance level. Maybe the proverbial wheel does not reveal here, but man feels proud that we have bands on our scene that support the vitality of the art of Death Metal so well, and that of the ancient gods of the genre. And yes, Mass Insanity is a mixture of, let's say, Morbid Angel and Dismember with an addition of the elements that Decapitated currently offers us. In addition to this specific aloof from the sign of the Death Metal from Florida, we also get a well-swinging and slightly sand-like Sweden to which it adds some newer patents with a good, thick sound. That's how "Maveth" turns out. The vocal is also powerful (huge respect Marcin!). The album also has a lot of interesting solos and a genuinely audible sense of the music they play (there is no lack of experience, they have a few demos on their account, and the latest album is their third full-length so far). The only thing that subjectively does not appeal to me on this material, is these Zakk Wylde-like guitar "squeaks" played here and there. Well, all the rest is so good that this small matter does not make a difference to be honest.
Maybe Mass Insanity is nothing new, not surprising, but do we have so many really solid materials on the underground scene, so objectively solid in almost every way? Exactly, there is no vertigo, that is why it is worth appreciating such bands as this one, because thanks to such acts everything revolves around and we have something to boast about. I recommend "Maveth" to all Death Metal maniacs out there with full responsibility!
Może i Mass Insanity nie jest niczym odkrywczym, zaskakującym, ale czy mamy znowu tak wiele istotnie solidnych materiałów na podziemnej scenie, tak obiektywnie solidnych pod niemal każdym względem? No właśnie, zawrotu głowy nie ma, także warto doceniać takie ekipy jak niniejsza, bo to dzięki takim jak oni to wszystko się kręci i mamy czym się pochwalić. Wszystkim Death Metalowym maniakom z pełną odpowiedzialnością polecam!
https://www.facebook.com/massinsanity/
https://massinsanity.bandcamp.com/
Mass Insanity Youtube channel
English version:
Recently, I put my hands on the latest CD of Mass Insanity from Chojnice (Poland). I decided to give "Maveth" some space on the pages of the blog, because it positively surprised me with the musicians' workshop and a really great performance level. Maybe the proverbial wheel does not reveal here, but man feels proud that we have bands on our scene that support the vitality of the art of Death Metal so well, and that of the ancient gods of the genre. And yes, Mass Insanity is a mixture of, let's say, Morbid Angel and Dismember with an addition of the elements that Decapitated currently offers us. In addition to this specific aloof from the sign of the Death Metal from Florida, we also get a well-swinging and slightly sand-like Sweden to which it adds some newer patents with a good, thick sound. That's how "Maveth" turns out. The vocal is also powerful (huge respect Marcin!). The album also has a lot of interesting solos and a genuinely audible sense of the music they play (there is no lack of experience, they have a few demos on their account, and the latest album is their third full-length so far). The only thing that subjectively does not appeal to me on this material, is these Zakk Wylde-like guitar "squeaks" played here and there. Well, all the rest is so good that this small matter does not make a difference to be honest.
Maybe Mass Insanity is nothing new, not surprising, but do we have so many really solid materials on the underground scene, so objectively solid in almost every way? Exactly, there is no vertigo, that is why it is worth appreciating such bands as this one, because thanks to such acts everything revolves around and we have something to boast about. I recommend "Maveth" to all Death Metal maniacs out there with full responsibility!
Subskrybuj:
Posty (Atom)